Zabójstwa, porwania i groźby są plagą trwającej kampanii wyborczej w Meksyku. Ofiarami przemocy politycznej padło już prawie 400 osób związanych z czerwcowymi wyborami, co jest rekordem w nowożytnej historii tego państwa – podała agencja Bloomberga.

Jeśli przemoc będzie trwała w pozostałych dwóch miesiącach kampanii, cały proces może się zakończyć z ponad 500 ofiarami przemocy politycznej, głównie związanej z ingerencją zorganizowanej przestępczości w wybory - przestrzegł Armando Vargas z firmy konsultingowej Integralia.

Według danych, zebranych przez tę firmę, od 1 września do 1 kwietnia ofiarami przemocy politycznej - od gróźb, przez porwania, po zabójstwa - padło 399 osób, w tym 127 kandydatów. 24 z nich zostało zamordowanych.

Bloomberg określa planowane na 2 czerwca wybory jako największe w historii Meksyku. Rozdzielonych zostanie ponad 20 tys. stanowisk, w tym prezydenta kraju, 628 kongresmenów, ośmiu gubernatorów i wielu urzędników lokalnych oraz członków parlamentów stanowych.

Najnowszym przykładem przemocy politycznej było zabójstwo kandydatki na burmistrz miasta Celaya w stanie Guanajuato, Giseli Gaytan. Zastrzelono ją na początku kwietnia w czasie wiecu wyborczego, a nagranie z tego momentu obiegło media.

W mieście Maravatio jeden z kandydatów na burmistrza został w listopadzie porwany, a później znaleziony martwy. Pod koniec lutego zastrzelono kolejnych dwóch kandydatów z tej miejscowości - informowała agencja AP, podając to jako przykład rekordowej przestępczości związanej z kartelami narkotykowymi.

Integralia zwracała uwagę, że meksykańskie kartele nie zajmują się już tylko handlem narkotykami. Wymuszają haracze od firm każdej wielkości, a nawet od samorządów. Wpływają na decyzje polityczne nie tylko poprzez zabójstwa, ale też przez finansowanie kampanii kandydatów, którzy obiecują tolerować ich działalność, a nawet wystawiają własnych.