Błąd pilota był najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy Tu-134 lecącego z Moskwy do Pietrozawodska na północnym zachodzie kraju - poinformował rosyjski wicepremier Siergiej Iwanow. Jak dodał, w momencie, kiedy doszło do wypadku panowała gęsta mgła. Według Iwanowa, katastrofa przypomina wydarzenia z 10 kwietnia, kiedy w Smoleńsku zginął polski prezydent Lech Kaczyński.

Wstępne dane sugerują, że błąd pilota był wyraźny: w złych warunkach pogodowych pilot gwałtownie skręcił w prawo i we mgle do ostatniej chwili wzrokowo poszukiwał pasa startowego, którego nie znalazł - powiedział Iwanow, który razem z premierem Władimirem Putinem jest we Francji.

Na pokładzie samolotu były 52 osoby, w tym dziewięciu członków załogi. W katastrofie zginęły 44 osoby. Osiem przeżyło wypadek, są jednak w bardzo ciężkim stanie. Wśród ocalonych jest m.in. dwójka rodzeństwa. Ich matka zginęła.

Samolotem leciało czterech cudzoziemców oraz czteroosobowa rodzina z podwójnym obywatelstwem: Rosji i USA. Wśród pasażerów znajdował się Szwed, Holender i dwóch Ukraińców.