Intensywne opady deszczu doprowadziły do powodzi w południowych i wschodnich prowincjach Hiszpanii. W wyniku żywiołu zginęła jedna osoba, a dwie kolejne uznano za zaginione. Władze apelują do mieszkańców o pozostanie w domach i zachowanie szczególnej ostrożności.

  • Najnowsze informacje ze świata polityki, gospodarki, sportu znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

W weekend burze pojawiły się w południowo-wschodniej Hiszpanii. Po tym, jak Państwowa Agencja Meteorologiczna (AEMET) ogłosiła czerwony alarm, wskazujący na "nadzwyczajne zagrożenie" związane z opadami deszczu, regionalny rząd w Walencji w sobotę rozesłał alerty na telefony mieszkańców. Później alarm został rozszerzony na całą prowincję - podaje "El Pais".

Walencja i jej okolice są miejscem szczególnym, bo to właśnie tam w październiku ubiegłego roku w wyniku powodzi zginęło ponad 220 osób - przypomina agencja Reutera.

Zeszłoroczna powódź zaskoczyła władze, które obwiniono o zbyt późne ostrzeżenie obywateli o niebezpieczeństwie.

Osiem innych prowincji objęto pomarańczowym alertem, ostrzegając mieszkańców przed poważnym zagrożeniem.

Zalane ulice i ofiary powodzi

W nocy z soboty na niedzielę woda zalała ulice Marbelli, ale najgorsza sytuacja była w dolinie rzeki Guadalhorce. W miejscowości Cartamana poziom rzeki wczesnym rankiem osiągnął 5,77 m - to wynik wyższy nawet niż w czasie powodzi z wiosny 2024 roku. Zalanych zostało wiele piwnic, garaży i domów.

W Maladze, we wspólnocie autonomicznej Andaluzja na południu kraju, Gwardia Cywilna przekazała w serwisie X, że odnalazła ciało mężczyzny, którego furgonetka została w niedzielę porwana przez rzekę. Druga osoba podróżująca tym samochodem została uznana za zaginioną.

W Grenadzie, również w Andaluzji, ratownicy poszukują młodego mężczyzny. Porwała go woda, gdy próbował przejechać rzekę motocyklem - przekazała agencja EFE.