Ani Barack Obama, ani John McCain. Gdyby w Stanach Zjednoczonych panowała monarchia, władza powinna należeć do Paula Washingtona. Jeden z portali internetowych odkrył, że 82-latek z San Antonio jest najbliższym, żyjącym krewnym pierwszego przywódcy USA.

Paul Washington nie ma żadnych związków z polityką. Ten wiekowy już pan jest emerytowanym dyrektorem firmy, która handluje materiałami budowlanymi i nigdy nie miał aspiracji, by sięgać po władze. Poza tym rodzina Washingtonów podkreśla, że ich znamienity przodek był zwolennikiem demokracji a nie monarchii.

Odnalezienie potencjalnego sukcesora nie było łatwe, bo pierwszy prezydent zmarł bezpotomnie, zostawił natomiast dwóch braci. To właśnie od nich zaczyna się historyczna linia, która kończy się na Paulu Washingtonie. Jest on co prawda tylko jednym z ośmiu tysięcy krewnych, ale według historyków najbliższym, dlatego to jemu przypadłaby ewentualna korona.