Czy to będzie kampania przedwyborczych gaf? – to pytanie zadają sobie brytyjscy komentatorzy. Królem potknięć jest na razie przewodniczy Izby Gmin, Jacob Rees–Mogg.

Brytyjczycy pójdą do urn 12 grudnia. Liczyć się będzie wyłącznie brexit, a być może i bilans gaf.

50-letni Rees-Mogg jest tak kontrowersyjny, że nawet konserwatyści nie chcą, by uczestniczył w kampanii przedwyborczej. Władający archaiczną angielszczyzną multimilioner kandyduje w okręgu wyborczym w hrabstwie Somerset.

"Ofiary Grenfell Tower mogły się uratować"

Rozpoczął od wywiadu radiowego, który innemu politykowi zakończyłby karierę. Ale nie w jego przypadku. Polityk zasugerował, że 72 ofiary pożaru wieżowca Grenfell Tower, który dwa lata temu spłonął w Londynie, mogły się uratować. Zdaniem Reesa-Mogga, wystarczyło posłuchać "zdrowego rozsądku" i wbrew zaleceniom strażaków, szukać ucieczki.

W tych dwóch zdaniach - jak podkreślają komentatorzy - znalazło się tyle sprzeczności i braku taktu, że trudno to wszystko wypunktować.

Położył się w Izbie Gmin

Wcześniej pan przewodniczący wywołał prawdziwą burzę w parlamencie, dosłownie kładąc się na ławie w Izbie Gmin. To zachowanie niedopuszczalne. Okazał przez to elitaryzm i pogardę innym posłom, czemu dali gwałtowny wyraz. "Tak zachowywać mogą się tylko ludzie wykształceni w Eton" - grzmieli w prasie obserwatorzy debaty wokół brexitu.

Lider konserwatystów Boris Johnson, jest także postacią ekscentryczną, ale przy nim to Jacob Rees-Mogg ustanawia nowe standardy. Jak zauważają komentatorzy, jest płachtą na byka dla niezdecydowanych wyborców, którzy zastanawiają się nad poparciem konserwatystów.

Takim kolorem lepiej ich nie prowokować.

Opracowanie: