Aż dwukrotnie więcej produkcji będzie miało w przyszłym roku szansę na Oscara w kategorii „Najlepszy film”. Amerykańska Akademia Filmowa uznała, że dotychczasowa lista nominowanych, składająca się tylko z pięciu pozycji, jest po prostu zbyt krótka i eliminuje tytuły, które zasługują na wyróżnienie.

Zmiana, choć jest zaskakująca, nie jest aż tak rewolucyjna. Takie same reguły obowiązywały bowiem już w latach 30. i 40. ubiegłego wieku. Teraz wydłużenie listy nominowanych wywalczył „Mroczny rycerz”. Brak tego filmu w gronie nominowanych wywołał falę krytyki i protestów, a członkowie Akademii przyznawali, że najnowszy Batman zasługiwał na nominację w kategorii „Najlepszy film”, ale po prostu nie zmieścił się w pierwszej piątce.

Teraz aż dziesięć produkcji ma szansę dostać nie tylko Oscara, ale przede wszystkim ten bezcenny promocyjnie i marketingowo tytuł „nominowany”. Dłuższa lista to teoretycznie także większa szansa, aby załapać się do tej prestiżowej kategorii dla filmów zagranicznych, animowanych czy komedii. Choć komentatorzy podkreślają, że to tylko zmiana regulaminu, a nie gustów członków Akademii, werdykty mogą być podobne.