Wstrząsające szczegóły ws. porwania 13-letniej Jayme Closs z Barron w amerykańskim Wisconsin. Dziewczynka przez 88 dni była przetrzymywana przez swojego porywacza. Teraz 21-letni Jake Patterson wyznał, że zdecydował się ją uprowadzić, gdy zobaczył, jak wsiadała do szkolnego autobusu. Wtargnął do jej domu i na jej oczach zastrzelił rodziców. Zanim udało się jej uciec, była przetrzymywana przez Pattersona w jego domu pod łóżkiem.

Gdy wsiadała do szkolnego autobusu, wiedziałem, że ją porwę - zeznał w sądzie Jake Patterson. Mężczyzna zauważył 13-latkę, gdy jechał do pracy w fabryce sera. Od razu zaczął opracowywać plan porwania dziewczynki. Kupił kominiarkę. W dniu porwania miał ze sobą strzelbę swojego ojca. Przyznał, że wybrał ją, ponieważ ta marka - Mossberg - jest bardzo popularna i jego zdaniem śledczym trudniej byłoby namierzyć jej właściciela. Uznał też, że będzie najbardziej skuteczna, by kogoś zabić.

21-latek trzykrotnie próbował uprowadzić dziewczynkę. Ostatecznie 15 października ubiegłego roku podjechał pod jej dom. Wcześniej zgolił włosy i zarost - by nie pozostawić na miejscu zbrodni żadnych śladów DNA.

Dom rodziców Jayme był pogrążony w ciemności, gdy Patterson zaparkował na nim samochód na podjeździe. 21-latek zauważył ojca dziewczynki zbliżającego się do okna. Napastnik zaczął dobijać się do drzwi. Gdy zaniepokojony James Closs zbliżył się do nich, strzelił do niego przez znajdującą się w nich szybę. 56-latek zginął. Słyszałam strzał, wiedziałam, że tata nie żyje - opowiadała śledczym nastolatka.

W tym czasie Jayme i jej matka uciekły do łazienki. Schowały się za zasłoną prysznicową. Próbowały zadzwonić pod numer 112. Napastnik wtargnął jednak do pomieszczenia i odnalazł je. Najpierw kazał matce, by zakleiła taśmą usta córce. Gdy ta odmówiła, mężczyzna sam zakleił usta dziewczynki, skrępował także jej ręce i nogi. Potem strzelił kobiecie w głowę. Jak zeznał w sądzie, wiedział, że taki strzał będzie śmiertelny. Dziewczynka widziała, jak ginie jej matka.

Patterson wyciągnął dziewczynkę z domu i wrzucił ją do bagażnika swojego samochodu. Jak zeznał, jego pobyt w domu trwał zaledwie cztery minuty. W trakcie jazdy samochodem minął trzy radiowozy na sygnale - syreny słyszała także dziewczyna.

21-latek zawiózł nastolatkę do swojego domu. Tam kazał jej się przebrać, spalił jej dotychczasowe ubranie. Uwięził ją pod swoim łóżkiem. Aby uniemożliwić Jayme ucieczkę, zabarykadował wyjście spod łóżka plastikowymi skrzynkami, sztangami i hantlami.

Dziewczynka dwukrotnie próbowała wydostać się z niewoli. Za każdym razem 21-latek orientował się, że próbowała uciec. Groził, że ją skrzywdzić, jeśli jeszcze raz przyłapie ją na czymś takim.

W czasie, gdy Jayme była w niewoli, Pattersona odwiedzali w domu jego krewni, w tym ojciec. Nikt jednak nie zorientował się, że dzieje się coś złego.

Jayme zeznała śledczym, że Patterson kazał jej leżeć pod łóżkiem nawet po 12 godzin - bez jedzenia, bez wody, bez możliwości wyjścia do łazienki. Raz - jak opowiadała dziewczynka - bardzo mocno ją uderzył, gdy próbowała wydostać się spod łóżka. Następnym razem będzie gorzej - stwierdził.

Po dwóch tygodniach od zbrodni mężczyzna uznał, że uniknie odpowiedzialności, ponieważ nikt nie był w stanie wyjaśnić zagadkowego zniknięcia dziewczynki. O tym, kim są jego ofiary, dowiedział się z wiadomości w mediach.

Po 88 dniach niewoli Jayme udało się uciec. Patterson poinformował ją, że nie będzie go przez 6 godzin. Dziewczynce udało się usunąć skrzynki i hantle tarasujące wyjście z łóżka. Wydostała się z domu. Zauważyła ją na ulicy przypadkowa osoba. Porywacz został aresztowany tego samego dnia.

Patterson przebywa w areszcie. Sąd wyznaczył mu 5 mln dolarów kaucji. Patterson jest oskarżony o dwa morderstwa pierwszego stopnia, porwanie i włamanie. Grozi mu dożywocie. Kolejna rozprawa w jego procesie zaplanowana jest na 6 lutego.