34-letnia Afroamerykanka Miriam Carey, która została w czwartek zastrzelona przez policję podczas pościgu od Białego Domu do Kapitolu w Waszyngtonie, cierpiała na depresję poporodową. Taką informację podała telewizja ABC, która powołała się na matkę kobiety.

Miram Carey "nie była porywcza", lecz miała "depresję poporodową po urodzeniu dziecka" w sierpniu 2012 roku - powiedziała jej matka Idella Carrey w telewizyjnym wywiadzie. Kilka miesięcy temu zachorowała. Była przygnębiona i trafiła do szpitala - dodała.

Z kolei źródło policyjne podało nieoficjalnie, że Carey miała urojenia i wierzyła, że prezydent komunikuje się z nią. Jej stan psychiczny znacznie się pogorszył od grudnia ubiegłego roku.

Znalezione na Facebooku wpisy przyjaciółki młodej kobiety dotyczyły działania policji wobec Carey. Mam nadzieję, że jej rodzina oskarży policję na Kapitolu. Dlaczego nie strzelali w opony samochodu? Zabójczyni z dzieckiem w samochodzie? To całkiem niepojęte - napisała.

Miriam Carey pracowała jako pomoc dentystyczna w Centrum Paradontologii w Hamden. Była lubiana przez pacjentów i lekarzy. Na swej stronie internetowej umieściła list kierownictwa Centrum: Jesteśmy bardzo zadowoleni z przyjęcia Miriam do pracy.

Chciała wedrzeć się do Białego Domu



Carey z małym dzieckiem w samochodzie próbowała staranować w czwartek barierę zabezpieczającą Biały Dom w Waszyngtonie. W czasie policyjnego pościgu za podejrzaną oddano strzały w pobliżu Kapitolu, gdzie znajduje się siedziba Kongresu USA. Kobieta została śmiertelnie postrzelona przez policjantów, a ponad rocznemu dziecku nic się nie stało. W incydencie rannych zostało dwóch policjantów. Jednym był funkcjonariusz Secret Service potrącony przez kobietę przed Białym Domem. Drugi funkcjonariusz odniósł obrażenia w wypadku radiowozu podczas trwającego kilka minut pościgu.