Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen broni europejskiego handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych przed zarzutami strony polskiej, że działanie to "sprzyja spekulacji i destabilizuje polską gospodarkę" - pisze niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Badając ruchy rynkowe, KE nie była w stanie znaleźć żadnych oczywistych i wiarygodnych dowodów na nieuczciwe spekulacje - napisała von der Leyen w komentarzu dla FAZ.

Handel emisjami dotyczy certyfikatów dla elektrowni i przemysłu, które uprawniają je do emisji gazów cieplarnianych, takich jak CO2. 

Przedsiębiorstwa muszą uzyskać takie zezwolenia, jeśli podczas ich produkcji powstaje CO2, mogą także odsprzedać niewykorzystane certyfikaty. Ma to na celu stworzenie zachęt do ograniczania emisji - podkreśla von der Leyen. To prawda, że zanieczyszczenia muszą mieć swoją cenę. Rosnąca cena certyfikatów to silny bodziec, zachęcający gospodarkę do przejścia na czystsze formy produkcji - dodaje.

Od 2005 roku sektory stosujące handel uprawnieniami do emisji zmniejszyły swoje emisje CO2 o 43 proc., podczas gdy produkt krajowy brutto w tym samym czasie wzrósł. Handel uprawnieniami do emisji pozostaje głównym instrumentem redukcji emisji CO2 - odpowiada w FAZ von der Leyen na zarzuty premiera Morawieckiego. Dodała, że "polska gospodarka jest silnie uzależniona od wydobycia węgla i wytwarzania z niego energii, co wiąże się z wysoką emisją CO2".

System EU ETS

Unijny system handlu uprawnieniami do emisji jest kluczowym elementem polityki UE na rzecz walki ze zmianą klimatu oraz jej podstawowym narzędziem służącym do zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Działa on w 31 krajach - całej UE oraz Wielkiej Brytanii, Islandii, Norwegii i Liechtensteinie. Ogranicza on emisje pochodzące z ponad 11 tys. energochłonnych instalacji przemysłowych (elektrowni i zakładów przemysłowych) i linii lotniczych realizujących loty między krajami Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). ETS obejmuje ok. 45 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych w UE.

Pieniądze z handlu emisjami trafiają do budżetów państw. W projekcie budżetu na 2021 roku polski rząd przewidywał, że zyska 10 mld zł. Przez jednak rosnące ceny certyfikatów na rynkach, budżet w tym roku zarobił już ponad 20 mld zł. Zgodnie z unijną polityką, co najmniej połowa tych wpływów powinna być przeznaczana na cele sprzyjające redukcji emisji gazów cieplarnianych i adaptacji do skutków zmian klimatu.

Polski rząd korzysta więc świetnie na unijnych regulacjach. To między innymi wpływy z handlu emisjami pozwoliły władzom pochwalić się w listopadzie "rekordową nadwyżką" w budżecie.