Podczas unijnego szczytu w Kopenhadze nie ma szans na zgodę na odejście od jednomyślności w procesie rozszerzania UE - przekazał dziennikarce RMF FM w Brukseli dyplomata UE. Chodzi o propozycję szefa rady Europejskiej Antonio Costy ominięcia węgierskiego weta poprzez odejście od jednomyślności przy otwieraniu działów negocjacji.
Zgodnie z tą koncepcją UE przeszłaby przy otwieraniu działów na system głosowania większością kwalifikowaną, podczas gdy ich zamykanie nadal odbywałoby się jednomyślnie.
Węgry od roku blokują otwarcie działu "Podstawy" (który dotyczy praworządności) pod płaszczykiem nieprzestrzegania przez Ukrainę praw mniejszości węgierskiej. Węgierskie weto uniemożliwia jakikolwiek postęp w rokowaniach, bo bez otwarcia działu "Podstawy" nie jest możliwe otwarcie żadnego innego działu, co spowodowało kompletny impas w rokowaniach członkowskich Ukrainy.
W dodatku zakładnikiem węgierskiego weta jest Mołdawia, gdyż procesy akcesyjne obu państw są połączone. Stąd zabiegi Costy, które miały wynikać z "realistycznego podejścia". Miałoby chodzić o jego wizyty w stolicach Unii przed szczytem, gdzie sondował ten pomysł.
"Costa nie jest Don Kichotem" - przekonywał jeden z dyplomatów, dając do zrozumienia, że żaden z unijnych przywódców nie powiedział zdecydowanie "nie".
Z rozmów dziennikarki RMF FM wynika jednak, że pomysł odejścia od jednomyślności napotka opór nie tylko Węgier. Nie zgodzą się na to inne małe kraje jak Holandia. Zdaniem Hagi byłoby to odejście od zasady, że rozszerzenie opiera się na dokonaniach kraju kandydującego i upolityczniłoby cały proces.
Małe kraje niechętnie zrezygnują z siły, którą w UE daje im weto (chociaż poza Węgrami bardzo rzadko z niego korzystają). Istnieją także obawy, że kraje Unii, które byłyby przegłosowywane jak np. Węgry - mogłyby na końcu nie zgodzić się na wstąpienie kandydata do Unii.
Poza Holandią swój sprzeciw wobec idei odejścia od jednomyślności zgłasza także Cypr i Bułgaria.


