​Jednemu z organizatorów "polskiego protestu" na Ukrainie grozi nawet 10 lat więzienia - informuje lwowski portal zaxid.net. Chodzi o demonstrację, w której protestujący domagali się m.in. "zaprzestania ludobójstwa Polaków". Uczestnicy protestu zostali jednak wynajęci - za udział w akcji dostali od organizatorów około 200 hrywien, czyli ok. 30 złotych.

Wcześniej sąd nakazał dwóm innych organizatorom zapłacenie grzywny w wysokości 850 hrywien. Mężczyźni mieli rekrutować osoby, które brały udział w manifestacji. Dodatkowo pod koniec maja sąd skazał na dwa lata w zawieszeniu studenta, który koordynował pracę fotografów i kamerzystów podczas tej akcji. Sugerowano, że nagrania były robione na zlecenie rosyjskich telewizji.

Protest zorganizowano pod koniec marca na trasie między Lwowem a przejściem granicznym w Rawie Ruskiej. Około 150 osób we wsi Grzęda stało z transparentami i plakatami: "Stop ludobójstwu Polaków", "Polacy chcą pokoju", "Nie mamy żadnego konfliktu z wami", "Precz ręce od zabytków", "To jest też nasza ziemia", "Wołyń w sercach". Co najciekawsze, wśród demonstratorów nie było żadnych przedstawicieli mniejszości polskiej, a wszyscy uczestnicy manifestacji byli opłaceni. Tylko jedna osoba znała język polski.

Według ukraińskich śledczych za tą akcją stały rosyjskie służby specjalne. Nagrania z akcji opublikowano na profilu na Facebooku "Polski Lwów", który został założony zaledwie kilka godzin przed blokadą. 

(az)