​We Władywostoku, na dalekim wschodzie Rosji policja i pozostałe służby, używając między innymi dronów, poszukują amurskiego tygrysa. Drapieżnik dwa dni temu pojawił się w mieście, wywołując panikę. Zwierzę zostało zauważone w centrum miasta w dzielnicy zamieszkałej przez żołnierzy rosyjskiej floty. Pojawiają się też niepotwierdzone doniesienia, że tygrys był widziany przy jednym z przedszkoli.

Specjaliści, którzy poszukują tygrysa, zapewniają, że panika jest zbędna. Zwierzę bowiem nie atakuje człowieka bez powodu. To prawdopodobnie młody samiec, szukający swego terytorium.

Nie należy uciekać, a także odwracać się plecami. To zwierzę zabłądziło, próbuje obejść miasto, ale nasza cywilizacja to dla niego pułapka - tłumaczy Walerij Iszmiedow ze straży myśliwskiej.

Wbrew pozorom spotkanie z tygrysem na Dalekim Wschodzie nie należy do rzadkości, chociaż dotąd zwierzę nie pojawiało się w tak dużym mieście.

Ten gatunek zwierząt jest pod pełną ochroną. Szacuje się, że w Rosji populacja tygrysa amurskiego liczy nie więcej niż 540 osobników. W czasie drugiej wojny światowej amurski tygrys był na granicy wymarcia, było ich wówczas zaledwie kilkadziesiąt osobników.

Za zastrzelenia tygrysa w Chinach grozi kara śmierci

Około 10 proc. populacji drapieżnika żyje na terenie Chin. Za zastrzelenie tygrysa w tym kraju grozi kara śmierci.

Kilkaset zwierząt znajduje się także w ogrodach zoologicznych na całym świecie.

Miłośnikiem amurskich tygrysów jest Władimir Putin, który założył nawet fundację dbającą o te zwierzęta, a w 2010 roku organizował w Sankt Petersburgu międzynarodową konferencję poświęconą ochronie tygrysów.

Istnieją plany zwiększenia populacji amurskiego tygrysa do 750 osobników żyjących na wolności, jednak naukowcy mają wątpliwości, czy zwierzęta zdołają przeżyć w tajdze mocno spustoszonej przez człowieka.

(łł)