Turcja poinformowała w poniedziałek, że syryjskie wojsko ostrzelało w piątek drugi turecki samolot, gdy prowadził on poszukiwania wraku zestrzelonego przez Syrię myśliwca F-4 Phantom oraz jego załogi. Druga maszyna nie została jednak zestrzelona.

Zobacz również:

Wicepremier Bulent Arinc na konferencji prasowej wyjaśnił, że po zaginięciu myśliwca Turcja wysłała w rejon wypadku kilka samolotów, śmigłowców i statków. Wkrótce siły syryjskie otworzył ogień do samolotu Casa, na którego pokładzie była ekipa ratunkowa. Nasz MSZ i sztab generalny skontaktowały się z władzami syryjskimi i ostrzał został wstrzymany - poinformował Arinc. Przedstawiciel MSZ poinformował następnie, że nikomu nic się nie stało.

Arinc podkreślił, że Turcja nie chce wojny, lecz nie wyklucza akcji odwetowej. Nie zamierzamy pójść z kimkolwiek na wojnę, ale zrobimy wszystko, co koniecznie - powiedział. Dodał, że kraj będzie się bronić zgodnie z prawem międzynarodowym przed "wrogim działaniem", jakim było zestrzelenie samolotu myśliwskiego.

Wicepremier wypowiadał się po siedmiogodzinnym posiedzeniu rządu premiera Recepa Tayyipa Erdogana. Tematem spotkania była ewentualna odpowiedź na piątkowy incydent. Każdy powinien wiedzieć, że tego rodzaju działania nie pozostaną bezkarne - podkreślił Arinc.

"Maszynę zestrzelono celowo"

Dodał, że Syria zestrzeliła maszynę "celowo" za pomocą pocisku kierowanego. Damaszek utrzymuje, że lecący na wysokości 100 metrów samolot został trafiony ogniem artylerii przeciwlotniczej. Turcja twierdzi, że samolot wtargnął w przestrzeń powietrzną Syrii omyłkowo, a w momencie zestrzelenia znajdował się nad międzynarodowymi wodami Morza Śródziemnego.

Nie ma wątpliwości co do tego, że Syryjczycy celowo trafili nasz samolot w międzynarodowej przestrzeni powietrznej - zaznaczył Arinc. Podtrzymał tym samym wersję przedstawioną w niedzielę przez ministra spraw zagranicznych Ahmeta Davutoglu.

Według Ankary samolot nie był uzbrojony i wykonywał lot szkoleniowy mający na celu przetestowanie systemu radarowego w rejonie Morza Śródziemnego. Niektórzy analitycy sugerują jednak, że myśliwiec testował syryjski radar dostarczony przez Rosję. Radar ten mógłby znacznie utrudnić ewentualną zagraniczną interwencję.

Incydentem zajmie się NATO

We wtorek incydentem zajmie się rada ambasadorów NATO. Wicepremier powiedział, że Turcja będzie zabiegała, by Sojusz rozważył zastosowanie artykułu 5. traktatu waszyngtońskiego. Zgodnie z tym artykułem atak na jednego członka Paktu powinien być traktowany przez pozostałe państwa członkowskie jak atak na nie same.

Wciąż brak jakichkolwiek informacji o losie dwuosobowej załogi samolotu. Pojawiają się obawy, że członkowie załogi mogli utonąć. Tureckie media donoszą, że premier Erdogan poinformował liderów opozycji o odnalezieniu dwóch par butów wojskowych, które mogły należeć do pilotów.

Turcy oczekują, że we wtorek w przemówieniu w parlamencie szef rządu poinformuje, jak kraj zareaguje na piątkowy incydent.

Syria twierdzi, że samolot wojskowy dokonał "jawnego naruszenia syryjskiej suwerenności". Według rzecznika ministerstwa spraw zagranicznych Dżihada Makdissiego myśliwiec F-4 Phantom został trafiony ogniem artylerii przeciwlotniczej.