​Turcja i cały region płacą cenę za wspieranie przez Stany Zjednoczone kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Kurdowie są według Turków głównym partnerem USA w walce z Państwem Islamskim w Syrii - oświadczył turecki minister obrony Fikri Isik.

​Turcja i cały region płacą cenę za wspieranie przez Stany Zjednoczone kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Kurdowie są według Turków głównym partnerem USA w walce z Państwem Islamskim w Syrii - oświadczył turecki minister obrony Fikri Isik.
Kurdowie z YPG /Kurdishstruggle / Alamy Stock Photo /PAP/EPA

Waszyngton zapewnia dostawy broni bojownikom YPG, którzy przez władze w Ankarze postrzegani są jako wroga siła - powiedział Isik w rozmowie z telewizją Haberturk.

Jednocześnie podkreślił, że zbyt daleko idące byłoby stwierdzenie, że USA wspierają Kurdów, by nasilić terroryzm w Turcji.

USA traktują YPG jako ważnego sojusznika w walce z Państwem Islamskim. Rząd w Ankarze uważa jednak kurdyjską bojówkę za organizację terrorystyczną powiązaną z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). PKK przyznała się do licznych zamachów w Turcji, często jest też automatycznie oskarżana o ataki przez Ankarę. Ostatni kurdyjski atak miał miejsce w czwartek w mieście Izmir na zachodzie kraju. Zginęły w nim dwie osoby.

Nie po raz pierwszy tureckie władze wyrażają niezadowolenie z amerykańskiego wsparcia dla kurdyjskich milicji. We wtorek premier Binali Yildirim zarzucił administracji prezydenta USA Baracka Obamy, że wspiera terroryzm, ponieważ usiłuje "pokonać jedną grupę terrorystyczną (Państwo Islamskie) przy pomocy drugiej" (YPG). Wyraził nadzieję, że Donald Trump, który obejmie urząd prezydenta 20 stycznia, wstrzyma dostawy broni dla Kurdów.

(az)