Konsul RP w Atenach nie odnotował żadnych próśb obywateli polskich o udzielenie pomocy konsularnej w związku z sytuacją sejsmiczną w pobliżu wyspy Santorini - poinformował we wtorek Departament Informacji MSZ. Jak podkreślono, brak też jest doniesień o szkodach obywateli polskich.
W okolicach Santorini na Morzu Egejskim od kilku dni zarejestrowano setki trzęsień ziemi. We wtorek nad ranem najsilniejsze z nich miało magnitudę 4,9. W okolicy sąsiednich wysp Amorgos i Anafi w ciągu 50 minut we wtorek odnotowano sześć trzęsień ziemi. Najmocniejszy wstrząs miał siłę 3,9.
Władze ostrzegają przed możliwymi osuwiskami, ograniczono dostęp do niektórych miejsc, wprowadzane są rozmaite środki zapobiegawcze.
"W oparciu o wyjaśnienia Departamentu Konsularnego MSZ uprzejmie informujemy, że Konsul RP w Atenach nie odnotował żadnych próśb obywateli polskich o udzielenie pomocy konsularnej w związku z sytuacją sejsmiczną w pobliżu wyspy Santorini" - przekazał Departament Informacji MSZ.
Jak podkreślono, "brak również doniesień o jakichkolwiek szkodach obywateli polskich w związku z powyższym".
Zaznaczono, że aktualne informacje dla podróżujących do Grecji dostępne są na stronie internetowej i mediach społecznościowych Ambasady RP w Grecji, w tym na temat sytuacji bezpieczeństwa na Santorini.
"Jednocześnie wskazujemy, że w systemie dobrowolnych zgłoszeń wyjazdów i pobytów zagranicznych ‘Odyseusz’ obecnie żaden z polskich obywateli nie zgłosił Konsulowi RP pobytu na wyspie Santorini" - przekazał Departament Informacji.
"Dodatkowo wyjaśniamy, że placówki zagraniczne są częścią resortu spraw zagranicznych, czyli ich działania są w oczywisty sposób działaniami resortu" - podkreślono.
Władze popularnej wśród turystów wyspy wdrożyły plan ewakuacji, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom i gościom - podał portal eKathimerini. Pracownicy i turyści zostali przemieszczeni do bezpieczniejszych miejsc, w oddaleniu do kaldery.
Część mieszkańców opuszcza wyspę na pokładzie promów i samolotów. Ludzie mówią, że wrócą, gdy sytuacja się uspokoi. Według portalu Protothema, Santorini, zamieszkane na stałe przez około 15,5 tys. ludzi, opuściło około 9 tys. osób.
Media relacjonują, że nad ranem we wtorek w porcie zapanował chaos. Całe rodziny czekały, by znaleźć się na promie do Pireusu.
Wzmożoną aktywność sejsmiczną w obrębie greckich wysp Santorini i Amorgos komentował w internetowym Radiu RMF24 geolog, profesor Uniwersytetu Śląskiego Jacek Szczygieł. Potwierdził, że zaobserwowane wstrząsy interpretuje się jako zapowiedź silniejszego trzęsienia ziemi. Mają charakter, w którym wzrasta ich częstotliwość, ich siła, ich magnituda - mówił geolog. Zdaniem eksperta nie możemy być jednak pewni, czy trzęsienie nastąpi, dopóki się ono nie wydarzy.
Te wstrząsy w tej chwili są mniej więcej pośrodku, pomiędzy (wyspami - przyp. red.) Santorini i Amorgos. Rozlokowane są wzdłuż uskoku Amorgos, gdzie w 1956 roku odnotowano najsilniejsze trzęsienie ziemi w Europie, o magnitudzie 7,8 - zauważył prof. Szczygieł. Aktywność sejsmiczna na samym Santorini nie odbiega od tego, co się działo przez ostatnie kilka miesięcy. Stąd też interpretacja, że nie jest to związane bezpośrednio z ruchami magmy pod Santorini, a właśnie z uskokiem Amorgos - wyjaśnił ekspert.
W 1956 roku doszło do wygenerowania fali tsunami i to jest możliwe przy tak silnym trzęsieniu ziemi - mówił geolog. Te (obecne - przyp. red.) wstrząsy, mimo że nie są jeszcze bardzo silne, bo osiągają magnitudę maks. 5, są dość płytko - na głębokości około 10 km, więc są dość odczuwalne na powierzchni - tłumaczył prof. Szczygieł.
Gdyby doszło do jakiegoś silniejszego trzęsienia ziemi, to faktycznie możemy się spodziewać zarówno fali tsunami, jak i poważniejszych szkód, które mogą wystąpić na powierzchni w obrębie infrastruktury - mówił ekspert.
Greckie władze z jednej strony uspokajają, z drugiej przygotowują się także na najgorsze scenariusze. Wydaje mi się, że to jest po prostu dmuchanie na zimne. Raczej władze i badacze, którzy monitorują tę sytuację na miejscu, nie spodziewają się erupcji na Santorini, ale ponieważ są to zamieszkałe wyspy, to lepiej tych ludzi ewakuować i później pozwolić im wrócić do niezburzonych domów, niż uspokajać i mieć później więcej problemów - podsumował geolog, prof. Jacek Szczygieł z Uniwersytetu Śląskiego.


