Prezydent USA Donald Trump rozważa usunięcie z Wall Street notowanych tam chińskich firm, aby ograniczyć napływ amerykańskich inwestycji do gospodarki Chin, co spowodowało spadki indeksów na nowojorskiej giełdzie.

Wprowadzenie w życie takiego planu miałoby "kolosalne reperkusje dla miliardów dolarów", jakie  Amerykanie zainwestowali w fundusze emerytalne czy inwestycyjne. W dodatku stałoby się źródłem kolejnych konfliktów z Pekinem, właśnie w momencie, gdy amerykańscy i chińscy urzędnicy usiłują wynegocjować zawieszenie broni w wojnie handlowej.

Administracja Trumpa rozważa nawet stworzenie rządowych funduszy emerytalnych, aby ograniczyć inwestycje Amerykanów w chińskie spółki notowane na Wall Street.

Nie wiadomo, w jaki sposób administracja chciałaby zrealizować takie plany, ale Trump "dał zielone światło" ludziom, którzy mają wypracować rozwiązanie.

Po opublikowaniu informacji o prezydenckich planach, wielkie chińskie firmy notowane na nowojorskiej giełdzie - jak Alibaba, JD.com, Pinduoduo, czy Baidu - straciły od 2 do 4 proc.

Jak komentuje Reuters, zrealizowanie takich planów Trumpa doprowadzi do radykalnej eskalacji wojny handlowej między USA i Chinami.

Trump oświadczył tymczasem, że porozumienie kończące trwającą już prawie 15 miesięcy wojnę handlową z Chinami może być osiągnięte szybciej niż się powszechnie sądzi. "Chińczycy starają się być dla mnie mili, a ja byłem dla nich miły" - powiedział prezydent. "Mieliśmy niektóre bardzo dobre rozmowy" - dodał.

Specjalny przedstawiciel rządu USA ds. handlu Robert Lighthizer potwierdził, że obie strony prowadzą rozmowy, a na początku października w Waszyngtonie oczekiwana jest chińska delegacja handlowa.

Trump usiłował, nakładając coraz wyższe cła, zmusić Chińczyków do zniesienia barier handlowych, jednak wojna handlowa między dwiema największymi gospodarkami świata może mieć - zdaniem ekonomistów - fatalny wpływ na globalny wzrost gospodarczy.