Wyjątkowy dramat na Pacyfiku - mieszkańcy Tuvalu przygotowują się do masowej migracji, by ocalić swoje życie i dziedzictwo kulturowe przed nieuchronnym zalaniem wysp przez podnoszący się poziom mórz.
Tuvalu, niewielkie państwo wyspiarskie położone między Australią a Hawajami, stoi w obliczu katastrofy, która może na zawsze zmienić mapę świata. Składające się z zaledwie dziewięciu koralowych atoli o łącznej powierzchni około 26 km², Tuvalu zamieszkuje około 11 tysięcy osób. To właśnie oni są dziś jednymi z najbardziej zagrożonych mieszkańców naszej planety, gdyż podnoszący się poziom mórz grozi całkowitym zatopieniem ich ojczyzny.
Główna wyspa kraju, Funafuti, wznosi się zaledwie 50 centymetrów nad poziom morza. Oznacza to, że nawet umiarkowane sztormy czy wyższe pływy mogą prowadzić do zalania znacznych obszarów lądu. W ciągu ostatnich 30 lat poziom wód wokół Tuvalu podniósł się o niemal 15 centymetrów - to aż półtora raza szybciej niż średnia światowa. Według prognoz naukowców, do 2050 roku ponad połowa stolicy kraju znajdzie się pod wodą, a do końca stulecia nawet 95 proc. powierzchni Tuvalu może zostać całkowicie zalane przez ocean.
W obliczu zbliżającej się katastrofy władze Tuvalu rozpoczęły przygotowania do bezprecedensowej w historii świata operacji - zaplanowanej migracji całej populacji. W 2023 roku rząd podpisał z Australią przełomowy traktat Falepili Union Treaty, który umożliwia 280 Tuvaluanom rocznie uzyskanie prawa stałego pobytu na kontynencie. Zainteresowanie przerosło wszelkie oczekiwania - do lipca 2025 roku złożono ponad 8,7 tysiąca wniosków, co stanowi aż 82 proc. całej populacji kraju.
Jeśli obecne tempo się utrzyma, w ciągu zaledwie czterech lat cała ludność Tuvalu może znaleźć nowy dom w Australii. To pierwsza w historii świata sytuacja, w której cały naród zmuszony jest opuścić swoje terytorium z powodu zmian klimatycznych.
Dla mieszkańców Tuvalu zagrożenie nie ogranicza się jedynie do fizycznej utraty domu. To także ryzyko utraty języka, muzyki, tradycji i całego dziedzictwa kulturowego, przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Aby ocalić swoją tożsamość, władze kraju rozpoczęły digitalizację pieśni, opowieści i zwyczajów, tworząc wirtualne muzeum narodowe. Jeśli wyspy znikną pod wodą, tożsamość Tuvalu może przetrwać jedynie w cyfrowej chmurze.
Mimo nieuchronności zagrożenia, Tuvalu nie poddaje się bez walki. Rząd inwestuje w budowę podniesionych terenów, które mają być odporne na podnoszący się poziom mórz i ekstremalne zjawiska pogodowe. To jednak rozwiązanie tymczasowe - eksperci przewidują, że nawet te działania nie wystarczą, by uratować kraj przed zalaniem po 2100 roku.


