Przy byłej szkole dla Indian w Kamloops w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie w maju odkryto nieoznaczone miejsca pochówku 215 dzieci, pozostaje jeszcze do przeszukania georadarem kilkadziesiąt razy większy teren – poinformowano w czwartek.

Między 21 a 24 maja zbadano 7 tys. metrów kwadraowych sadu przy byłej szkole, a pozostaje jeszcze 650 tys. m kw. terenu, na którym mogą znajdować się ludzkie szczątki - poinformowała w czwartek dr Sarah Beaulieu z Uniwersytetu Simona Frasera w Kolumbii Brytyjskiej, przedstawiając szczegóły przeprowadzonych przez siebie badań georadarem.

Teren sadu wybrano ze względu na przekazywane ustnie relacje o sześcioletnich dzieciach, które budzono w nocy do kopania tam grobów, a także ze względu na to, że ok. 20-25 lat temu znaleziono tam dziecięcy ząb oraz żebro szkieletu młodej osoby.

Pytana o różnicę między wymienionymi przez siebie 200 "anomaliami" uchwyconymi podczas badania a podawaną w maju br. liczbą 215 osób pochowanych w przyszkolnym zbiorowym grobie podkreśliła, że różnicy w istocie nie ma, a owe "anomalie" to prawdopodobne miejsca pochówku, których istnienie może w pełni potwierdzić dopiero ekshumacja.

Indianie współpracują z urzędem koronera Kolumbii Brytyjskiej, z archiwami, kontaktują się ze społecznościami, z których pochodziły dzieci. Na razie nie ma decyzji o ekshumacji, Indianom zależy na wspólnych decyzjach o dalszych działaniach. Wódz Indian Tk’emlups te Secwepemc Rosanne Casimir wezwała rząd Kanady do przekazania posiadanych dokumentów dotyczących szkoły, w tym list uczniów, a zakon oblatów, którzy prowadzili szkołę w Kamloops - do natychmiastowego otwarcia archiwów.

Przewodnicząca Assembly of First Nations, największej organizacji kanadyjskich Indian, RoseAnna Archibald poinformowała, że poprosiła premiera Kanady Justina Trudeau o fundusze na dalsze badania. Wskazała też na problemy prawne: np. Royal Canadian Mounted Police (RCMP, policja federalna), która w Kanadzie wszczyna śledztwa, była zaangażowana w zabieranie dzieci z rodzin do szkół. Konflikt interesów dotyczy również rządu federalnego, ponieważ to na jego zlecenie kościoły protestanckie i Kościół katolicki prowadziły przymusowe szkoły dla dzieci wywodzących się ze rdzennych narodów Kanady.

Archibald dodała, że o tych problemach będzie rozmawiać z Trudeau, wskazując na konieczność ustalenia odpowiedzialności rządu federalnego, potrzebę przeprowadzenia niezależnego śledztwa, a także międzynarodowego dochodzenia. Prawda musi kroczyć przed pojednaniem - podkreśliła Archibald.

Byłe uczennice o traumatycznych wspomnieniach

Była wykładowczyni języków na Simon Fraser University Mona Jules, która trafiła do szkoły w latach 40., gdy miała ok. 6 lat, mówiła m.in. o swojej trzynastoletniej siostrze, która zmarła w szkole, nie otrzymawszy żadnej lekarskiej pomocy.

Moja mama i babcia były gorliwymi katoliczkami, ufały księżom i siostrom zakonnym - zaznaczyła Jules. Dodała, że podczas pracy na uniwersytecie starała się przekazywać znajomość własnego języka młodym ludziom. Ale np. taka Leona Thomas powiedziała, że nie jest już w stanie mówić własnym językiem, ponieważ bito ją, gdy odzywała się nie po angielsku. Evelyn Camille, która była uczennicą szkoły w Kamloops przez 10 lat wspominała, że jej listy do domu były cenzurowane, "wszystko czego się uczyliśmy to sprzątanie i gotowanie", zaś szkoły były pomyślane tak, by "wytrzebić z nas Indianina, naszą kulturę, język i sposób życia; ale to okazało się nieskuteczne".

Szkoła w Kamloops to pierwsza z byłych 139 przymusowych szkół z Internatem dla rdzennych mieszkańców, przy których odnaleziono nieoznaczone groby. W czerwcu br., miesiąc po odkryciu dzięki badaniom georadarem mogił w Kamloops, o nieoznaczonych grobach informowano też w prowincji Saskatchewan - przy szkole Marieval i w Cranbrook w Kolumbii Brytyjskiej. W miniony wtorek powiadomiono o zlokalizowaniu ponad 160 nieoznaczonych grobów przy byłej szkole na wyspie Penelakut w Kolumbii Brytyjskiej. Według wcześniejszych informacji resort obsługujący rdzennych mieszkańców Kanady otrzymał ponad 100 wniosków o pomoc w poszukiwaniach.

"Kulturowe ludobójstwo" w szkołach

Tzw. residential schools powstały na początku drugiej połowy XIX w. Formalnie celem szkół z internatem było przystosowanie dzieci autochtonów do życia w nowoczesnym społeczeństwie. W 2015 r. Komisja Prawdy i Pojednania opublikowała raport nt. szkół dla indiańskich, inuickich i metyskich dzieci, w którym określiła działalność szkół jako "kulturowe ludobójstwo".

Raport Komisji wymieniał liczbę 4100 dzieci zmarłych w szkołach. Tyle udało się udokumentować, ponieważ Komisja miała problem z dostępem do kościelnych i zakonnych archiwów. Ostatnie szkoły, przez które przeszło ok. 150 tys. dzieci, zamknięto dopiero w latach 90. XX w. Były finansowane z federalnego budżetu i prowadzone przez Kościół Katolicki (60 proc.) oraz kościoły protestanckie (40 proc.).