Do masowych dezercji z syryjskiej armii doszło po samobójczym zamachu na siedzibę biura bezpieczeństwa narodowego w Damaszku - poinformowali działacze syryjskiej opozycji. Informacji tej nie zweryfikowały jednak niezależne źródła.

Według opozycji, na stronę rebeliantów przeszli m.in. wszyscy żołnierze stacjonujący w bazie lotniczej Taftanas w prowincji Idlib w pobliżu granicy z Turcją. Podczas tej ucieczki doszło do strzelaniny. Zabitych zostało kilku oficerów, którzy należeli do alawitów, mniejszości religijnej, od wielu lat sprawującej władzę w Syrii.

W samobójczym zamachu na siedzibę biura bezpieczeństwa narodowego w Damaszku zginęli bądź zostali ranni ludzie z najbliższego otoczenia prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Wśród zabitych jest minister obrony Daud Radża i szwagier prezydenta, wiceminister obrony Asef Szawkat.

Do zamachu na biuro bezpieczeństwa narodowego przyznały się ugrupowanie rebelianckie Liwa al-Islam (Brygada Islamu) i opozycyjna Wolna Armia Syryjska (WAS), w której skład wchodzą dezerterzy z sił reżimowych oraz uzbrojeni cywile. Zamachowiec samobójca pracował jako ochroniarz w otoczeniu prezydenta.

Najpoważniejsze uderzenie w reżim Asada od początku rebelii

Według światowych agencji to najpoważniejsze uderzenie w dowództwo związane z reżimem Asada od wybuchu rebelii w marcu 2011 roku. Tego samego dnia w stolicy nadal toczyły się walki między wojskami rządowymi a WAS. Starcia, które wybuchły w niedzielę wieczorem, określane są jako najbardziej gwałtowne od marca 2011 roku.

Agencja Reutera informowała także o pięciu eksplozjach na północnym zachodzie Damaszku, w pobliżu bazy 4. Dywizji Pancernej dowodzonej przez brata prezydenta Asada. Po południu arabskie telewizje pokazały reportaż przedstawiający - jak podano - szturm syryjskich rebeliantów na posterunek sił bezpieczeństwa na południu Damaszku.

Według krajów Zachodu rozwój wydarzeń w Syrii świadczy o tym, że niezbędna jest ściślejsza współpraca na rzecz wypracowania rozwiązania politycznego i przyjęcia bardziej zdecydowanej rezolucji ONZ przeciwko władzom w Damaszku.

W środę zginęło ponad 200 osób, w tym 38 w Damaszku

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że wczoraj w Syrii zginęło ponad 200 osób, w większości cywilów, w tym 38 w Damaszku, który od pięciu dni jest areną wyjątkowo silnych starć pomiędzy armią a rebeliantami. Bilans ten nie uwzględnia trzech wysokich rangą ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta Baszara el-Asada, którzy zginęli w zamachu na siedzibę biura bezpieczeństwa narodowego.

Tymczasem prezydent Asad, według źródeł opozycyjnych, przebywa w portowym mieście Latakia, skąd dowodzi operacjami przeciwko rebeliantom. Nie jest jasne, czy przybył do tego śródziemnomorskiego miasta przed, czy po zamachu na biuro bezpieczeństwa narodowego.