Do strzelaniny doszło w poniedziałek w szkole publicznej w St. Louis w USA. Mężczyzna zastrzelił nastolatkę, dorosłą kobietę i zranił kilka innych osób. Napastnik zginął w wymianie ognia z policją.

Jak poinformowała sieć ABC, podejrzany o zabójstwa miał ok. 20 lat. Szybko został powstrzymany przez policję. Został ranny w wymianie ognia i zmarł w szpitalu.

Według komisarza policji w St. Louis Michaela Sacka, do szpitala trafiło siedem osób.  Nie wiadomo, jaki jest stan ich zdrowia. Uczniowie, którzy uciekli z budynku poinformowani policję, że napastnik był uzbrojony w długą broń. Kilka ofiar miało rany postrzałowe. Zginęła jedna z uczennic i dorosła kobieta. 

Komisarz stwierdził, że drzwi w szkole były zamknięte. Nie wyjaśnił jednak, w jaki sposób napastnik się tam mógł dostać. Według władz szkolnych, w budynku w momencie strzelaniny było siedmiu ochroniarzy. Nie ujawniono jeszcze czy zabójca miał jakieś związki ze szkołą.

Cytowana z kolei przez „Wall Street Journal” burmistrz St. Louis -Tishaura Jones, powiedziała na konferencji prasowej, że była w gmachu placówki na początku roku szkolnego. Jak dodała, rozmawiała z uczniami, którzy byli podekscytowani.

"Śmialiśmy się, śpiewaliśmy, tańczyliśmy. Będąc tu teraz w tak niszczącej i traumatycznej sytuacji, zwłaszcza jako matka, mam złamane serce. Mam złamane serce z powodu rodzin, które wysyłają swoje dzieci do naszych szkół, mając nadzieję, że będą bezpieczne. Nasze dzieci nie powinny tego doświadczać" – podkreśliła Jones.