Rozkręca się skandal finansowy w Liechtensteinie. Niemcy otwarcie zarzucają alpejskiemu księstwu, że chroni podatkowych przestępców. Liechtenstein za wszelką cenę stara się uspokoić swoich klientów bankowych po tym, jak niemiecki wywiad BND swoimi metodami kupił dane osób, podejrzanych o oszukiwanie niemieckiego fiskusa.

Finansowy fenomen Liechtensteinu polega m.in. na tzw. fundacjach. Tego typu organizacji jest w księstwie ponad 100 tysięcy, czyli prawie trzykrotnie więcej niż samych obywateli.

Mechanizm działania jest bardzo prosty. Każdy, kto ma pieniądze, może założyć sobie fundację i stać się anonimowym sponsorem. Jednak finansuje się nie tak jak w normalnych krajach szkoły i szpitale a np. żony, dzieci i dziadków. Niezależnie od sumy, jaka ląduje na koncie danej fundacji, władze Liechtensteinu pobierają rocznie jedynie 1000 franków szwajcarskich podatków. W fundacjach nikt nie pracuje, istnieją tylko na papierze.

Władze Liechtensteinu już ustaliły, kto przekazał niemieckim służbom dane osób, ukrywających gigantyczne pieniądze na kontach w księstwie. To były pracownik banku LGT. Nazwiska mężczyzny nie ujawniono.