Tysiące demonstrantów przejechały przez centrum Bangkoku w konwoju samochodów i motocykli, domagając się ustąpienia rządu Tajlandii. Protestujący zarzucają premierowi Prayuthowi Chan-ocha klęskę w walce z nową falą zakażeń koronawirusem i próby uciszania wymierzonej w rządzących krytyki.

Konwój, złożony z tysięcy pojazdów, zatrzymywał się w czasie przejazdu przy siedzibach instytucji rządowych i budynkach związanych ze zwolennikami generała Prayutha.

"Rząd nie jest w stanie zarządzać krajem i dostrzega wyłącznie interesy elity. Jeśli sytuacja pozostanie taka, jaka jest, możemy się spodziewać, że staniemy przed niemożliwą do przetrwania katastrofą" - głosiło oświadczenie, odczytane z ciężarówki przez studencką aktywistkę Benję Apan.

Jedenaścioro głównych liderów antysystemowego ruchu, który od przeszło roku organizuje skierowane przeciwko rządzącym elitom marsze i wiece, zostało zatrzymanych w dniach poprzedzających przejazd.

Już po zakończeniu głównego protestu, wieczorem miejscowego czasu, część demonstrantów starła się z policją, brak jednak informacji o ewentualnych rannych.

W ostatnich tygodniach antyrządowe marsze uliczne zyskały na intensywności mimo rosnącej w azjatyckim kraju liczby zakażeń koronawirusem, zakazu zgromadzeń i obowiązującego w większości prowincji oraz w stołecznym Bangkoku lockdownu.

1 i 7 sierpnia doszło do starć, gdy policja próbowała rozpędzić wielotysięczne demonstracje, używając gumowych kul, gazu łzawiącego i armatek wodnych. Dziesiątki osób odniosły obrażenia, a organizacje broniące praw człowieka wezwały do ograniczenia brutalności policji. Wielu z uczestników odbywających się w ostatnich tygodniach antyrządowych marszów zwracało uwagę na pogłębiający się kryzys gospodarczy, utratę pracy i źródeł dochodów.

Rekord zgonów pacjentów z Covid-19

Dzisiaj padł tymczasem kolejny rekord zgonów pacjentów z Covid-19: zmarło 235 osób. Zwiększa to liczbę śmiertelnych ofiar epidemii do niemal 6,6 tys. W sumie w azjatyckim królestwie zanotowano już niemal 800 tys. zachorowań. Przeciwko koronawirusowi w pełni zaszczepiono nieco ponad 6 proc. blisko 70-milionowej populacji.

Niepokoje w Tajlandii trwają od połowy lipca 2020 roku, gdy rozpoczęły się zapoczątkowane przez organizacje studenckie protesty skierowane przeciwko rządzącym elitom. Ich uczestnicy od początku żądali ustąpienia blisko związanego z armią rządu oraz zmian w konstytucji i reform politycznych, w tym ograniczenia roli króla. Masowe demonstracje straciły jednak na sile wiosną kolejnego roku, po wzroście liczby zachorowań na Covid-19 i aresztowaniu najważniejszych przywódców ruchu. Większości z nich grożą wieloletnie wyroki więzienia na podstawie przepisów o obrazie majestatu.

Tajlandią od 2014 roku rządzą pozostający w sojuszu z tronem wojskowi, którzy przejęli władzę na drodze zamachu stanu. Po pięciu latach przywódca puczu, generał Prayuth Chan-ocha, stanął na czele cywilnego rządu, gdy jego partia wygrała częściowo wolne wybory przeprowadzone na podstawie napisanej przez wojskowych konstytucji.

Rząd generała Prayutha Chan-ocha mierzy się z narastającą krytyką związaną początkowo ze zdelegalizowaniem ważnej partii opozycyjnej, później zaś - ze zbyt wolnym dostarczaniem do królestwa szczepionek przeciwko koronawirusowi oraz kryzysem gospodarczym.