Starcia tysięcy demonstrantów z szturmowymi oddziałami policji i żandarmerii wybuchły w Saint-Soline na zachodzie Francji. Protestujący zaczęli podpalać policyjne furgonetki, obrzucili funkcjonariuszy kamieniami i zaczęli odpalać w ich kierunku sztuczne ognie - używane jak broń. W wyniku starć ucierpiało ponad 200 demonstrantów i blisko 30 żandaramów.

Organizacje ekologiczne i grupy skrajnie lewicowych aktywistów protestują przeciwko budowie w Saint-Soline koło Nantes w zachodniej Francji zbiornika retencyjnego, do którego ma być pompowana woda ze złóż gruntowych. Ma to ułatwić nawadnianie pól uprawnych. 

Ekolodzy alarmują, że zniszczy to miejscowy ekosystem. Do starć doszło na polu w pobliżu budowanego zbiornika.

Szturmowe oddziały żandarmerii użyły gazu łzawiącego i granatów hukowych. Funkcjonariusze zaczęli gonić quadami najbardziej agresywnych demonstrantów, próbując ich schwytać. Gęste kłęby czarnego dymu unosiły się nad spalonymi radiowozami.

W wyniku trwających kilka godzin zamieszek ponad 200 demonstrantów i blisko 30 żandarmów zostało rannych. Spalono też cztery policyjne radiowozy. 

Jak informuje paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz, po dzisiejszych starciach organizacje obrony praw człowieka obwiniły żandarmerię o stosowanie brutalnych metod. Policjantom zarzucono m.in. że przez dłuższy czas nie dopuszczali pomocy medycznej do rannych demonstrantów.

Opracowanie: