Cosa Nostra jest jak hydra - mówią ci, którzy od lat walczą z sycylijską mafią - odcinasz jej głowę, a zaraz pojawia się następna. Ta nierówna wojna przyniosła jednak wreszcie wymierne efekty. W tym roku po 43 latach poszukiwań aresztowano capo di tutti capi, Bernardo Provenzano.

W efekcie tej akcji za kratki trafiło 52 mafiosów z Palermo. To już coś – mówi Giuseppe Cipriani, były burmistrz Corleone (jego nazwisko to synonim walki z mafią). Tym potężnym ciosem udało się zapobiec rozlewowi krwi, mafinej wojnie o schedę Provenzano – dodaje. Ale czy na pewno?

W USA mieszka bowiem rodzinna Inserillo – w latach 80. została zmuszona do emigracji przez innych bossów Cosa Nostry. Teraz, kiedy Rina jest w więzieniu, na pewno będą chcieli wrócić, by przejąć władzę w organizacji - mówi włoski dziennikarz od lat walczący z mafią. Aby zniszczyć Cosa Nostrę – dodaje – trzeba przeciąć pępowinę łączącą ich z politykami. Problem w tym, że w ostatnich wyborach na burmistrzów znów wybrano ludzi kojarzonych z mafią.

Ale z mafią próbują walczyć także na innych frontach zwykli obywatele. "Libera Terra" – te dwa słowa są solą w oku włoskiej mafii. "Wolna ziemia" - bo tak się je tłumaczy - to stowarzyszenie, które powstało z inicjatywy Rity Borselino, żony sędziego zabitego przez mafijnych bossów ponad dziesięć lat temu.

"Libera Terra" daje pracę młodym ludziom pochodzącym z terenów kontrolowanych przez mafię, także z jej kolebki - Corleone. Pracują na uprawnych polach skonfiskowanych gangsterom. Co ważne, to praca legalna. Na polach uprawiane są warzywa, które w sklepach można kupić ze znaczkiem „Libera Terra”; w sumie 16 produktów. Młodzi ludzie, którzy je uprawiają nazywani są bohaterami, bo przeciwstawili się mafii:

Ale odebrane mafii dobra to nie tylko pola, ale wystawne wille – kiedyś niemi świadkowie morderstw i produkcji narkotyków, dziś siedziby organizacji charytatywnych.

W Corleone na próżno szukać znanych z filmów kobiet w czerni. Od czasu, gdy krew nie leje się już strumieniami miasteczko trochę odżyło, ale mieszkańcy nadal zachowują dystans, zwłaszcza gdy pojawia się słowo „mafia”. Nie mam o tym pojęcia - to normalna reakcja mieszkańców tej miejscowości.

Oczywiście, że istnieje zmowa zmilczenia. Ludzie nie chcą rozmawiać. Boją się mafiosów i wiedzą, że mogą zostać ukarani nawet śmiercią, jeśli będą o nich mówić - wyjaśnia opiekun muzeum Cosa Nostry, w którym wiszą najbardziej znanych sycylijskich bossów i leżą dokumenty z sądowych rozpraw. Krwawa przeszłość, to część historii tego miasta, o której wciąż trudno zapomnieć.

W 1972 r. na ekrany kin wszedł film „Ojciec Chrzestny” z Marlonem Brando w roli głównej. Akcja co prawda dzieje się w USA, ale autor powieści – Mario Puzo, nadał swoim bohaterom nazwisko Corleone, nawiązując do sycylijskiej kolebki Cosa Nostry. Miasteczko stało się sławne, ale ta popularność ma swoje wady i zalety.

Miasteczko odstrasza przedsiębiorców. Nikt nie chce bowiem inwestować w miejscu, w którym narodziła się sycylijska mafia. Nie ma rozwoju. Nie ma nic - mówi jeden z mieszkańców.

Niezwykłą popularność Corleone próbują wykorzystać sami mieszkańcy. Fabio powiesił w swoim barze kinowe plakaty i zaczął produkować gorzkawy likier „Il padrino”. Jest tu mnóstwo wspaniałych ludzi. Dobry klimat to pozytywne strony miasteczka. O tych złych chcielibyśmy zapomnieć - mówi naszej korespondentce.

Wielu mieszkańców cały czas walczy z mafią o dobre imię Corleone i ma nadzieję, że kiedyś tą walkę wygra.