W piątek wieczór doszło do silnej eksplozji w ogarniętej protestami społecznymi Basrze - podała prywatna, arabskojęzyczna stacja telewizyjna Al-Sumaria. Przyczyna wybuchu jest nieznana. Według telewizji Al-Arabija eksplozja miała miejsce przy szpitalu Taalimi.

Przed szpitalem zebrał się tłum Irakijczyków rozeźlonych niedoborami wody pitnej w mieście, masowymi zatruciami pokarmowymi wśród ludności i przerwami w dostawach energii elektrycznej.

W piątkowych protestach w Basrze wzięło udział co najmniej 20 tys. ludzi. Demonstranci demolowali i podpalali budynki użyteczności publicznej, siedziby partii politycznych, a także jednostki wojskowe. Doszło również do ataku na konsulat Iranu oraz kompleks budynków użytkowanych przez rosyjski koncern Łukoil.

W tym ostatnim przypadku protestujący wdarli się na teren zakładu uzdatniania wody połączonego z polem naftowym Al-Kurna Zachód-2 (West Qurna 2) zarządzanym przez Łukoil i wzięli dwóch pracowników w charakterze zakładników - podało w piątek źródło z Łukoilu i policji w Basrze.

Po pewnym czasie protestujący uwolnili zakładników. Al-Kurna Zachód-2 to jedno z największych pól naftowych Iraku, leżące 65 km na północny zachód od miasta Basra i produkujące 390-400 tys. baryłek ropy dziennie. Zakład uzdatniania wody utrzymuje zapas wody do wstrzykiwania jej do szybów naftowych.

Rzecznik prasowy koncernu Łukoil poinformował w nocy z piątku na sobotę w Moskwie, że Rosjanom zatrudnionym w Al-Kurnie Zachód-2 nic nie zagraża. "W irackiej prowincji Basra jest rzeczywiście niespokojnie, ale bezpieczeństwo pracowników i podwykonawców zatrudnionych na polu naftowym w Al-Kurnie nie jest w żaden sposób zagrożone. Sytuacja znajduje się pod kontrolą" - zaznaczono w komunikacie cytowanym przez ITAR-TASS.

Irakijczycy wznoszący antyirańskie hasła wtargnęli też w piątek wieczorem do konsulatu Iranu i podpalili go. Do próby wtargnięcia doszło tam już w czwartek, ale wówczas irackie siły bezpieczeństwa to uniemożliwiły. W piątek w czasie zajścia w konsulacie nie byli obecni jego pracownicy.

Przed godz. 21 czasu lokalnego (20 czasu polskiego) w piątek ogłoszono godzinę policyjną. Informację o jej wprowadzeniu podało w specjalnym komunikacie dowództwo operacyjne w Basrze.

Lekceważąc godzinę policyjną, cześć protestujących kontynuowała jednak - według agencji AP - akcję protestacyjną, paląc na ulicach i drogach opony.

W piątek zginął jeden z protestujących, a obrażenia odniosło 11 osób - podały służby bezpieczeństwa i źródła medyczne w Basrze.

Premier Hajdar al-Abadi nakazał dochodzenie ws. aktów przemocy i wandalizmu w Basrze. W związku z tym, że spirala przemocy wciąż się rozkręca, tymczasowy przewodniczący nowo wybranego irackiego parlamentu zwołał na sobotę nadzwyczajne posiedzenie izby, aby przedyskutować przyczyny rozruchów w Basrze i zastanowić się nad rozwiązaniem kryzysu humanitarnego, które je wywołał.

W Basrze od lipca dochodzi do protestów przeciwko korupcji i brakom - w czasie letnich upałów - nadającej się do picia wody oraz prądu. Od kilku dni protesty nasiliły się w związku z doniesieniami o hospitalizacji, spowodowanej spożyciem skażonej wody, 6 tysięcy mieszkańców miasta. W tym tygodniu w starciach z siłami bezpieczeństwa zginęło 11 protestujących, a kilkudziesięciu zostało rannych.

(j.)