Trzech kolejnych agentów Secret Service straciło pracę, dwóch innych oczyszczono z najpoważniejszych zarzutów, ale czeka ich postępowanie dyscyplinarne. Za Oceanem nie milkną echa seksskandalu z udziałem agentów Secret Service i wojskowych, którzy - zamiast przygotowywać wizytę Baracka Obamy w kolumbijskiej Cartagenie - sprowadzili do hotelu prostytutki.

Incydent w Cartagenie wyjaśnia nie tylko Secret Service, ale także Pentagon. Sprawdzane jest m.in. to, czy funkcjonariusze nie zdradzili tajemnic państwowych i czy przypadkiem panie lekkich obyczajów nie były podstawione przez obcy wywiad. Barack Obama mówił o narażeniu na szwank wizerunku Stanów Zjednoczonych, a Departament Obrony podkreśla, że jest zakłopotany tą sprawą.

Wiadomo, że ludzie Obamy sprowadzili do hotelu przynajmniej 20 prostytutek. Pracę straciło już dziewięciu z dwunastu agentów Secret Service, którym zarzucono złamanie obowiązujących w agencji zasad. Wciąż jednak przesłuchiwane są kolejne osoby, bo towarzyszyli im funkcjonariusze z jednostki antyterrorystycznej oraz wojskowi. Podobno w mundurach. Wszyscy - zamiast sprawdzać teren przed przyjazdem Obamy - udali się do nocnego klubu. Po trwającej wiele godzin imprezie sprowadzili do hotelu prostytutki. Wiadomo, że nietrzeźwi agenci pochwalili się, że pracują dla amerykańskiego prezydenta.

Zobacz video Pawła Żuchowskiego: