W Rosji nakręca się "afera zegarkowa". Pod obstrzałem znów jest rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. By legalnie zebrać swoją kolekcję luksusowych zegarków, musiałby on przez wiele lat nie jeść i nie pić…

Tydzień temu wyszło na jaw, że w czasie swego ślubu Pieskow miał na ręku zegarek o wartości 620 tysięcy dolarów, czyli prawie dwóch i pół miliona złotych. Pytany o kosztowne cacko odpowiedział wówczas, że to podarunek od żony, i uznał sprawę za zamkniętą.

Teraz okazuje się jednak, że nie jest to jedyny luksusowy czasomierz w jego posiadaniu. Rzecznik Kremla, podobnie jak inni przyboczni Władimira Putina, ma ich całą kolekcję. Ujawniono, że cztery jego zegarki - poza tym najdroższym, zaprezentowanym na ślubie - kosztują w sumie 150 tysięcy dolarów.

Pytanie, jak tę kolekcję zgromadził. Jak zauważa nasz moskiewski korespondent Przemysław Marzec, by odłożyć wystarczającą sumę, Pieskow musiałby latami nie jeść i nie pić, bo połowę pensji oddaje byłej żonie jako alimenty na dzieci.

Słabość do luksusowych zegarków ma również inny człowiek Putina, jego namiestnik w Czeczenii, Ramzan Kadyrow. Należy do niego zegarek za jedyne 280 tysięcy dolarów. Kadyrow z uśmiechem tłumaczy, że zegarki kolekcjonuje od dziecka...

(edbie)