Premier Rumunii Marcel Ciolacu podał się do dymisji po tym, jak lider opozycyjnej skrajnej prawicy George Simion zwyciężył w pierwszej turze wyborów prezydenckich.

Po nieudanym starcie w wyborach prezydenckich kandydata koalicji rządzącej Crina Antonescu, premier Marcel Ciolacu ogłosił w poniedziałek rezygnację ze stanowiska oraz wyjście partii socjaldemokratycznej PSD z rządu.

W grudniu utworzono koalicję rządzącą z dwoma celami: zapewnieniem stabilnego rządu i wybraniem kandydata, który wygra wybory prezydenckie w Rumunii. Nie udało nam się osiągnąć jednego z tych dwóch celów. Wczoraj widzieliśmy głosy Rumunów, co oznacza, że koalicja rządząca nie ma legitymacji. Zaproponowałem moim kolegom opuszczenie koalicji rządzącej, co wprost prowadzi do mojej rezygnacji ze stanowiska premiera - powiedział w poniedziałek Marcel Ciolacu, cytowany przez portal telewizji Digi24.

George Simion wygrywa pierwszą turę powtórzonych wyborów

Eurosceptyczny i antyukraiński George Simion wygrał pierwszą turę powtórnych wyborów prezydenckich w Rumunii.

Zwycięstwo skrajnie prawicowego polityka może oznaczać początek izolacji Rumunii od UE i osłabienie wschodniej flanki NATO. Równocześnie Wspólnota zostanie osłabiona tam, gdzie szczególnie powinna zachować siłę i stabilność. Przewiduje się, że Simion dołączy do frontu polityków, takich jak Victor Orban i Robert Fico, co nie tylko skomplikuje możliwości reakcji na wydarzenia za naszą wschodnią granicą, ale znacznie utrudni stworzenie wspólnego unijnego stanowiska wobec eskalacyjnej polityki cłowej Donalda Trumpa. Sam Simion jest zagorzałym zwolennikiem ruchu MAGA.

Jesteśmy partią trumpistowską, która będzie rządzić Rumunią i która uczyni Rumunię silnym partnerem w NATO i silnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych - mówił w niedzielę na krótko przed zamknięciem lokali wyborczych.

Simion odniósł jednak zwycięstwo w 36 z 47 okręgów wyborczych w Rumunii, co świadczy o silnym poparciu wewnętrznym, a sam określił wynik z pierwszej tury jako "zwycięstwo rumuńskiej godności".

Niedzielne głosowanie odbyło się pięć miesięcy po tym, jak pierwsza próba przeprowadzenia wyborów została anulowana z powodu domniemanej ingerencji Rosji na korzyść skrajnie prawicowego lidera Calina Georgescu, któremu zakazano ponownego startu. Simion, który zdobył wówczas zaledwie 14 proc., najwyraźniej skorzystał ze wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy kierowanej dotąd przez Georgescu.

Simion wyraźnie szuka partnerstwa wśród podobnych konserwatywnych kandydatów w Europie. Bez echa nie przeszła w Rumunii niedawna wizyta popieranego przez PiS Karola Nawrockiego w USA. Rumunia i Polska to dwa ważne kraje dla Stanów Zjednoczonych - mówił agencji Reutera zwycięzca pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii. Reprezentujemy partnerów i sojuszników, zarówno wojskowych, jak i politycznych, obecnej administracji. Dlatego ważne jest, aby prezydenci (kojarzeni z) MAGA byli u władzy w Bukareszcie i Warszawie - dodawał.

Antyzachodni, ale nie prorosyjski?

Simion faktycznie miał wypowiedzi proputinowskie (...). Jeżeli popatrzymy na pewne wypowiedzi i narrację, pewne punkty są zbieżne z narracją Kremla. Choćby ten antyzachodni, antyukraiński stosunek (...). Ale on nie jest politykiem prorosyjskim, to go mocno odróżnia (od Călina Georgescu - przyp. red.) - mówił w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim w internetowym Radiu RMF24 mówił Jakub Bielamowicz z Instytutu Nowej Europy.

W opinii eksperta nazywanie George'a Simiona politykiem prorosyjskim jest uproszczeniem.

Zdaniem Bielamowicza w kontekście polityki bezpieczeństwa zarówno Simion, jak i jego partia chcą się oprzeć na silnych relacjach transatlantyckich.