Do stolicy Estonii wybiera się dzisiaj delegacja rosyjskiego parlamentu. Deputowani chcą rozmawiać z estońskimi władzami na temat usunięcia z centrum Tallina pomnika żołnierzy radzieckich. Wydarzenie to wywołało gwałtowne zamieszki.

Ostatnia noc w Tallinie była spokojna. Mimo to rosyjskie media twierdzą, że 9 maja, w obchodzonym przez Rosję Dniu Zwycięstwa, w Estonii wybuchnie powstanie. Rosyjskie kanały telewizyjne – a jest to bardzo często jedyne źródło informacji dla mówiących po rosyjsku mieszkańców Estonii - robią co mogą, aby utrzymać stan napięcia. We wszystkich serwisach informacyjnych mówi się o biciu zatrzymanych uczestników zamieszek i bohaterskiej śmierci Rosjanina, który miał zginął w obronie pomnika.

W Moskwie pod estońską ambasadą przez całą noc płonęły znicze. W ten sposób jedna z prokremlowskich młodzieżówek czciła pamięć bohatera. Fakt, że mężczyzna został pchnięty nożem w ulicznej bójce, pomijane jest milczeniem.

Jak oceniają komentatorzy, głównym wrogiem rosyjskich mediów może się stać teraz Warszawa. Polska bowiem jako jedyna bezwarunkowo popełniła władze Estonii.

Usunięcie pomnika „Brązowego Żołnierza” w nocy z czwartku na piątek wywołało w Tallinie zamieszki. W ciągu trzech kolejnych nocy w starciach policji z przedstawicielami mniejszości rosyjskiej w stolicy zginęła jedna osoba, a 156 zostało rannych. W sumie zatrzymano około 1000 osób.

Pomnik żołnierzy radzieckich został dziś przeniesiony na cmentarz wojskowy w estońskiej stolicy. Jego odsłonięcie w nowym miejscu zaplanowano na 8 maja.