Sąd w Murmańsku zdecydował, że 10 ekologów zatrzymanych podczas protestu na Morzu Barentsa spędzi najbliższe dwa miesiące w areszcie. W tej grupie jest Polak – to pracownik Uniwersytetu Gdańskiego Tomasz Dziemiańczuk.

Na posiedzenie aresztowe ekologów przywieziono w kajdankach. Na sali rozpraw obecni byli dyplomaci państw, z których pochodzą zatrzymani.

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował, że ekolodzy będą sądzeni niezależnie od obywatelstwa. Za piractwo grozi im nawet do 15 lat więzienia.

Aktywiści twierdzą, że zarzuty formułowane wobec nich są bezzasadne. Podkreślają, że ich protest na platformie Gazpromu był akcją pokojową.

Komentujący sprawę zatrzymanych działaczy Władimir Putin powiedział, że nie są oczywiście piratami, ale to nie zmienia faktu, że naruszyli prawo międzynarodowe. Władze rosyjskie próbują zastraszyć ludzi, którzy sprzeciwiają się wierceniom w Arktyce, lecz to zastraszanie nie odniesie skutku - komentował dyrektor wykonawczy Greenpeace'u Kumi Naidoo.