400 tysięcy zdjęć zrobił w zeszłym roku kierowcom tylko jeden radar w pobliżu niemieckiej Kolonii. Sąd uznał, że mandaty wystawiane na podstawie tych pomiarów były niesłuszne. Urządzenie zaprogramowano bowiem na próg prędkości 60 km/h, która w tym miejscu nie była już obowiązującym ograniczeniem.

400 tysięcy zdjęć zrobił w zeszłym roku kierowcom tylko jeden radar w pobliżu niemieckiej Kolonii. Sąd uznał, że mandaty wystawiane na podstawie tych pomiarów były niesłuszne. Urządzenie zaprogramowano bowiem na próg prędkości 60 km/h, która w tym miejscu nie była już obowiązującym ograniczeniem.
Zdj. ilustracyjne / Andreas Franke DPA /PAP

Radar stał tuż za remontowanym fragmentem autostrady A3, jednej z najbardziej obleganych dróg Europy - dokładnie między zjazdem Königsforst a węzłem Kolonia-Heumar. Decydujące okazało się umieszczenie go tuż za remontem. Urządzenie pomiarowe postawiono 70 metrów za końcem robót, czyli, jak ocenił sąd, zgodnie z niemieckim kodeksem można już było tam jechać 80 km/h.

Ponad tysiąc zdjęć dziennie oznaczało setki tysięcy mandatów, które teraz trzeba unieważnić lub zredukować. Burmistrz Kolonii uznała, że to zbyt skomplikowane i chciała by zostało jak jest, ale sąd i miejscy radni przekonali ją do zmiany zdania, uruchomiono nawet infolinię dla kierowców.

Stało się to jednak dopiero po decyzji sądu, a do tej doprowadził kierowca, który nie zgodził się z wymierzoną mu przez urząd karą - 160 euro i zabranie na miesiąc prawa jazdy. Mężczyzna znalazł prawnika, który wykazał, że jego klient owszem jechał 103 km/h, czyli zbyt szybko, ale przekroczenie było dużo mniejsze od wskazanego w przesyłce ze zdjęciem. Obecna kara to już tylko 70 euro, bez utraty prawa jazdy.

Wielu innym kierowcom też trzeba teraz oddać zabrane prawa jazdy, a wszystkim zwrócić przynajmniej część pieniędzy. Mogą się pojawić też żądania odszkodowań ze strony np. kierowców zawodowych, którzy niesłusznie stracili możliwość wykonywania zawodu.

Dzięki temu jednemu tylko urządzeniu dochody Kolonii z tytułu mandatów w roku 2016 przekroczyły 13 milionów euro, czyli były prawie trzykrotnie wyższe niż rok wcześniej. Lokalne władze szukają teraz winnych urzędników - nie tylko tego, który nie dopilnował zgodności działania z przepisami, ale też tych, którzy nie zwrócili uwagi na znane teraz efekty. Nagły kilkukrotny wzrost liczby wystawianych mandatów, z których zdecydowana większość pochodziła z jednego miejsca, powinien zwrócić bowiem ich uwagę.


(mpw)