W swej deklaracji politycznej premier Jean Castex zapowiedział ustawę o „walce z separatyzmami”. Według komentarzy w mediach w tej walce chodzi przede wszystkim o zahamowanie ekspansji radykalnego islamizmu.

W czwartek w radiu Europe1 minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin stwierdził: Mamy w naszej Republice do czynienia ze skrajnie agresywnymi grupami, które wysuwają żądania, powołując się na swe pochodzenie etniczne lub religię, które są jakoby ponad prawem. To jest sprzeczne z duchem Republiki i absolutnie nie do przyjęcia.

Za szczególnie niebezpieczne uznał "zagrożenie, jakie niesie w sobie islam polityczny", zastrzegając, że nie myli go "z naszymi muzułmańskimi rodakami, którzy żyją w swej wierze", ale "pod nienaruszalnym warunkiem wyższości prawa nad wiarą".

Islamistyczne zamykanie się we wspólnocie musi być zwalczane. Projekt islamizmu politycznego musi być zwalczany, a finansowanie z zagranicy musi być powściągnięte - oświadczył minister.

W wieczornej debacie radia France Info przypomniano jesienne wystąpienie prezydenta Emmanuela Macrona, który po islamskim zamachu w paryskiej prefekturze policji mówił o "hydrze islamistycznej" i wezwał do budowy "społeczeństwa czujności". W lutym zaś w Miluzie (Alzacja) na spotkaniu z mieszkańcami, zadeklarował, że "w Republice nie ma miejsca na islam polityczny", i nakreślił strategię przeciw "separatyzmowi islamskiemu".

"Ma się wrażenie, że są wspólnoty, które mogą się ścierać, nie zważając na jakiekolwiek prawa Republiki"

Uczestnicy debaty zwrócili uwagę, że choć ustawa ma być skierowana przeciw wszelkim "separatyzmom", to definiuje się separatyzm islamistyczny. I przypominali, że premier Castex wzywał "do nazywania rzeczy po imieniu", precyzując, iż "radykalny islamizm jest jednym z naszych najpoważniejszych zmartwień".

Gość debaty w telewizji LCI przypomniał niedawny raport senacki o "coraz większych postępach islamizmu politycznego w całym kraju". Uznał, że "wobec tej ofensywy Republika ustąpiła pola", co powoduje, że Francja znalazła się w sytuacji, jaką w niektórych krajach nazywa się "rozsądną ugodą".

Komentator telewizji BFM TV Christophe Barbier przypomniał niedawne wydarzenia w Dijon, gdzie według doniesień na oczach bezsilnej policji doszło do starć między mieszkańcami pochodzenia północnoafrykańskiego a Czeczenami przybyłymi gromadą, by pomścić pobicie jednego ze swoich. Ma się wrażenie, że są wspólnoty, które mogą się ścierać, nie zważając na jakiekolwiek prawa Republiki - ubolewał Barbier.

Mówił o "pełzającej islamizacji", która "nie musi być koniecznie polityczna", ale przejawia się w społecznych zachowaniach, takich jak odmowa podawania ręki kobietom, żądanie, by kobiety muzułmańskie nie były badane przez lekarzy mężczyzn, czy też wymaganie świadectwa dziewictwa przed ślubem.

W piątkowym numerze dziennika "Le Monde" Elise Vincent zwraca uwagę na "ograniczone środki", jakimi dysponują władze w celu "ograniczenia rozwoju konserwatyzmu muzułmańskiego", a to dlatego, że ich usiłowania wzięcia w ryzy stowarzyszeń działających pod najróżniejszymi etykietami od lat napotykają przeszkody demokratyczne: "wolność wyznania i sferę prywatność".

Zastanawiając się nad nieogłoszoną jeszcze zawartością przyszłej ustawy "antyseparatystycznej", dziennikarka wróży rządowi "akrobatyczną trasę" i spodziewa się, że ustawa "może nie przeskoczyć bariery Rady Konstytucyjnej" (odpowiednik polskiego Trybunału Konstytucyjnego).

ZOBACZ RÓWNIEŻ: