„Tak szczerze, to mam takie wrażenie, że ziemia ta została opuszczona przez Boga, a ja mam siły, które na pewno nie pochodzą ode mnie” – mówi Ewelina Kranskowska, wolontariusz z RCA, w rozmowie z o. Benedyktem Pączką publikowanej na portalu Stacja7.pl.

Benedykt Pączka OFMCap: To już 2 tygodnie tej beznadziejnej sytuacji w RCA.  Jak sobie z nią radzisz?

Ewelina Krasnowska: Od momentu tego drugiego ataku postanowiłam być przygotowana i nie dać się zaskoczyć. Moje najcenniejsze rzeczy są w centrum kulturalnym, mam tutaj też najpotrzebniejsze rzeczy do przeżycia, do przetrwania. Przez cały ten czas towarzyszy mi mój małym plecak, w którym mam dokumenty, paszport, pieniądze, oraz szczoteczkę i pastę do zębów.

Jak twoja rodzina reaguje na to, co się dzieje w tym kraju?

Dla mojej rodziny nie jest istotne, że są wojny na świecie, gdy ich to bezpośrednio nie dotyka. Przejmują się jedynie tym, że ja jestem w takim kraju, gdzie panuje wojna. Moja mama często dzwoni, śledzą informacje w mediach, a także Facebook br. Benka.

Dlaczego nie chcesz wracać do Polski?

Po pierwsze, wydaje mi się, że co najgorsze to już za nami, po drugie, wszystkie nasze działania prowadzą ku temu, żeby więcej nie spotkać się twarzą w twarz z Seleką. Po trzecie, jak misjonarze wyjadą, budynki misyjne i dzieła, które są przez nas prowadzone, popadną w ruinę.

Przeżyłaś dwa napady Seleki. Co było najtrudniejsze dla Ciebie?

Rozmowa, negocjacje. Nie mówili po francusku, a kiedy coś nie szło po ich myśli, grozili bronią. Również konfrontacja z rzeczywistością, która była. Zostać na miejscu, uciekać, rozmawiać z Seleką... Dużo pytań przychodziło na myśl i poznałam, że w momencie zagrożenia...  uciekam.

Czy myślisz, że oni są w stanie zabić misjonarzy, tych, którzy pracują tutaj na misjach?

Myślę, że mogliby zabić każdego: osobę cywilną, misjonarza. Są bezkarni, mogą zabić, a później uciec do Czadu. Kto ich będzie szukał, wyciągał konsekwencje? Są młodzi i często pod wpływem narkotyków. Mogą nie kontrolować tego, co robią.

Wiele osób z Polski i zagranicy modli się za nas i pyta, w jaki sposób nam pomóc? Czego najbardziej Ci potrzeba?

Oprócz modlitwy potrzebujemy żywności. Seleka ukradła nam wszystko, co mieliśmy. Droga do Kamerunu, gdzie zazwyczaj robimy zakupy, jest nieprzejezdna, most spalony. Straciliśmy baterie, które służyły jako źródło elektryczności, 2 samochody, prawie wszystkie telefony, komputery, pieniądze, rzeczy osobiste, jak ubrania czy obuwie.

Całą rozmowę przeczytasz na portalu stacja7.pl