Czterech Polaków - kierowców ciężarówek, zostało zaatakowanych w Rosji. Jeden z nich nie żyje, trzech zostało rannych. Do zdarzenia doszło w miejscowości Olsza na terenie Rosji niedaleko granicy z Białorusią.

Nie wiadomo, kto i dlaczego strzelał do Polaków.

Jednemu z poszkodowanych mężczyzn udało się uciec z baru, gdzie padły strzały. Z raną postrzałową brzucha przejechał ponad 800 kilometrów, w tym dwie granice. Teraz przebywa w szpitalu klinicznym w Białymstoku. Lekarze wyciągnęli trzy gumowe kule; zapewniają, że życiu poszkodowanego nic nie zagraża. Z rannym kierowcą rozmawiał reporter RMF Piotr Sadziński:

Polscy kierowcy wracali już bez ładunków i w przydrożnym barze postanowili zrobić sobie przerwę. Smoleńska prokuratura nie chce na razie mówić o przyczynach strzelaniny. Wiadomo tylko, że strzelał pracownik baru. - Przyczyn tego należy szukać w tym, co się tam wydarzyło w czasie czterech godzin, kiedy kierowcy przebywali w barze - mówi polski konsul w Moskwie, Stanisław Łukasik.

W Rosji wciąż jest dwóch lekko rannych Polaków. Jak udało się nam ustalić, prokuratura w Smoleńsku poprosiła ich, by nie wyjeżdżali z Rosji; mają być świadkami w sprawie. Składanie zeznań mają zakończyć w piątek i wtedy prawdopodobnie wrócą do kraju.