​Jeszcze przed końcem miesiąca przewodniczące w UE Niemcy położą na stół propozycję mechanizmu "pieniądze za praworządność", by rozpocząć negocjacje z Parlamentem Europejskim na temat budżetu UE na lata 2021-2027. Jak powiedział wysoki rangą unijny dyplomata - propozycja ma być kompromisem do zaakceptowania także dla Polski i Węgier. W kuluarach toczą się bardzo poufne i wrażliwe negocjacje nad każdym słowem tekstu. Kraje skandynawskie oraz Belgia i Holandia chciałyby mocniejszych sformułowań, jednak Węgry już zapowiedziały weto.

Unijny dyplomata w rozmowie z dziennikarką RMF FM dał do zrozumienia, że mechanizm pieniędzy za praworządność będzie oparty na uzgodnieniach ze szczytu UE z lipca. Oznacza to, że podjęcie ewentualnej decyzji o odbieraniu lub zamrażaniu środków będzie trudniejsze, niż pierwotnie chciała Komisja Europejska.

W propozycji mechanizmu będzie mowa o praworządności (po szczycie polskie władze przekonywały, że takiego powiązania w ogóle nie ma), ale nacisk będzie położony na ochronę budżetu i funduszu odbudowy przed oszustwami, korupcją i konfliktem interesów, co dała do zrozumienia w środę w swoim przemówieniu szefowa KE Ursula von der Leyen.

Unijny dyplomata przyznał, że tego typu kompromis jest konieczny, bo Węgry grożą zablokowaniem Funduszu Odbudowy unijnych gospodarek po pandemii, jeżeli zapisy w sprawie mechanizmu będą dla niego "niezadowalające". Jak ujawnił dyplomata - Polska ma podobne zdanie do Budapesztu.

PE chce natomiast mocnych zapisów, takich jakie proponowała KE. PE musi się zgodzić na unijny budżet, jednak prawdopodobnie nie zdoła przeforsować swojego stanowiska.

We wtorek odbędzie się kolejna debata ministrów ds. europejskich w sprawie praworządności w Polsce. W grudniu prawdopodobnie odbędzie się wysłuchanie Polski w ramach procedury art. 7.

Opracowanie: