Będzie mechanizm „pieniądze za praworządność”. Niemcy, które przewodniczą pracom Unii Europejskiej w tym półroczu, położyły na stole kompromisową proporcję – karania za nieprzestrzeganie zasad praworządności.

Niemcy od początku zapowiadały, że mechanizm "pieniądze za praworządność" będzie możliwy do zaakceptowania dla wszystkich.

Propozycja odebrania pieniędzy za nieprzestrzeganie zasad państwa prawa ma wyjść od Komisji Europejskiej. Jednak decyzję w tej sprawie będą podejmować kraje członkowskie - kwalifikowaną większością głosów. Tak więc propozycję KE będzie musiało poprzeć 15 krajów. 

O taki mechanizm i głosowanie kwalifikowaną większością głosów apelowały ostatnio kraje skandynawskie oraz Holandia, Belgia i Francja

Nowością jest możliwość odroczenia decyzji o wprowadzeniu mechanizmu o trzy miesiące, jeżeli dany kraj (np. Polska) się z nią nie zgadza oraz zorganizowanie debaty na szczycie Unii Europejskiej. 

Na szczycie UE w lipcu Polska i Węgry twierdziły, że uwarunkowania funduszu od praworządności w ogóle nie będzie, a potem, że chcą, by ostateczną decyzję  podejmował unijny szczyt, gdzie każdy ma prawo weta. Decyzja będzie jednak podejmowana większością głosów, a na szczycie ma być tylko debata. 

Pierwszy taki mechanizm w historii UE

Kluczowy w rozporządzeniu jest artykuł 5. punkt 7: "Decyzję (i wprowadzeniu mechanizmu - przyp. red.) podejmuje Rada w terminie jednego miesiąca od otrzymania propozycji Komisji. W przypadku zaistnienia wyjątkowych okoliczności, termin przyjęcia decyzji może zostać przedłużony do trzech miesięcy".

Po raz pierwszy w historii UE będzie istniał mechanizm łączący zarządzanie środkami z budżetu europejskiego z rządami prawa, co jest ważnym krokiem naprzód - przekazał RMF FM unijny dyplomata zajmujący się ta kwestią. I dodał: Ufamy, że propozycja kompromisowa może uzyskać większość kwalifikowaną w radzie państw członkowskich UE. 

Dyplomaci, z którymi rozmawiała korespondentka RMF FM w Brukseli podkreślają, że propozycja "bardzo precyzyjnie realizuje wnioski końcowe Rady Europejskiej z lipca" oraz że  "opiera się na projekcie Komisji Europejskiej z 2018 roku, który został dostosowany w świetle kompromisu osiągniętego między europejskimi szefami państw i rządów". Chodzi o to, że projekt KE z maja 2018 został "rozwodniony" już przez szefa rady Europejskiej Charlesa Michela, a potem przez unijnych przywódców na szczycie. "Rozwodnienie" polegało na zmianie sposobu podejmowania decyzji - po prostu trudniej będzie o taką decyzję w Radzie UE. 

Komisja proponowała, żeby decyzja zapadała tzw. odwróconą większością (czyli, że potrzeba większości głosów krajów UE dla odrzucenia propozycji KE o odebraniu pieniędzy), natomiast Michel wprowadził większość kwalifikowaną (potrzebę większości dla poparcia propozycji KE). 

Zdaniem rozmówców dziennikarki RMF FM, w razie poważnego naruszenia praworządności i mocnych dowodów ze strony KE - nie będzie problemów ze znalezieniem 15 krajów dla ukarania - na przykład Polski. 

To nie jest bezzębna propozycja - powiedział rozmówca RMF FM. Ważne jest, aby wszystkie strony trzymały się delikatnego kompromisu osiągniętego podczas Rady Europejskiej. To, co w tamtym czasie nie znalazło poparcia szefów rządów, z pewnością nie znajdzie go teraz - przekazał dyplomata. Chodzi o to, że nie będzie zgody na to, co proponowały Węgry i Polska, żeby całkowicie odrzucić mechanizm "pieniądze za praworządność". Nie będzie także zgody na udzielenie Komisji Europejskiej nieograniczonej możliwości karania krajów członkowskich UE.

Premier: Polska zamierza o tej propozycji dyskutować

Premier Mateusz Morawiecki nazywa pomysł niemieckiej prezydencji dotyczący powiązania praworządności z unijnym budżetem - szantażem.

Nie ma zgody na to, by w dowolny sposób stosować różne klauzule i grozić nam palcem tylko dlatego, że komuś mniej się podoba nasz rząd - komentuje premier.
 
Polska zamierza o tej propozycji dyskutować
- zapewnia premier. 

Opracowanie: