Podczas gdy świat zadaje sobie pytanie co dalej, w Pentagonie trwają intensywne przygotowania do wojny. Szef Departamentu Obrony Donald Rumsfeld oświadczył, że Ameryka ma prawo się bronić i może użyć w tym celu wszelkich dostępnych środków.

Rumsfeld potwierdził wczoraj, że będzie to szeroka kampania, która ma uporać się z problemem terroryzmu wszędzie tam gdzie on istnieje. Jak podkreślił chodzi o zniszczenie struktur, kryjówek, obozów szkoleniowych i odcięcie od źródeł finansowania. Jak pisze dziś "The Washington Post" plany tej wojny oznaczają odejście od koncepcji budowy potężnych sił uderzeniowych, jak choćby podczas wojny w Zatoce Perskiej. Chodzi raczej o wykorzystanie oddziałów specjalnych, wspomaganych atakami bombowymi z powietrza. Towarzyszyły by tej kampanii działania wywiadowcze, polityczne i ekonomiczne, które miałyby zniechęcić rządy krajów wspierających terroryzm do dalszej pomocy. Problemy ze stacjonowaniem wojsk w Pakistanie, mogą zmusić USA do trzymania większości swych sił na morzu i przerzucania ich w pobliże granicy z Afganistanem przy pomocy śmigłowców dopiero w ostatniej chwili. W samym Pakistanie byłyby tylko niewielkie jednostki zabezpieczające operację. Większe siły mogłyby także stacjonować na terenie przyjaznym Stanom Zjednoczonym Kuwejtu i Omanu.

W regionie są już dwa lotniskowce "Carl Vinson" i "Enterprise". Zmierza tam także lotniskowiec "Theodore Roosevelt". Gdzie jednak dokładnie są lotniskowce - nie wiadomo. Z internetowej strony zniknęła pokazywana zwykle pozycja lotniskowca "USS Carl Vinson". Co więcej załoga okrętu - prawie sześć tysięcy osób, dostała zakaz wysłania e-maili do swych rodzin. Podobnie jest w przypadku "USS Enterprise". Ponadto Stany Zjednoczone wysyłają kolejny transport paliwa - dwieście trzydzieści pięć tysięcy baryłek z Kuwejtu do swej bazy Diego Garcia na oceanie Indyjskim, a także do baz w Korei Południowej i Japonii.

foto Archiuwm RMF

09:55