​Operacja wydobycia 2,5-letniego Julena spod ziemi w okolicach miasteczka Totalan w Hiszpanii wkracza w decydującą fazę. Jak informują media, ukończono budowę pionowego tunelu wywierconego w celu dotarcia do dziecka.

Stworzony tunel ma 60 metrów i przebiega równolegle do dziury po odwiercie, do której wpadł chłopiec. Do tunelu następnie wejdą specjaliści - będą zjeżdżali na dół w niewielkiej metalowej kapsule, wyposażeni w kilofy, wiertła i łopaty. Mają następnie przekopać się do miejsca, w którym wierzą, że znajduje się dziecko. Ściana dzieląca dziurę po odwiercie i specjalnie wydrążony tunel ma około 4 metrów.

Ratownicy mają nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku godzin uda im się dotrzeć do chłopca.

Pracę ratowników komplikuje fakt, że nie wiedzą dokładnie, gdzie jest dziecko. Chłopiec pod ziemią spędził już 11 dni. Nie wiadomo, czy wciąż żyje, choć ratownicy liczą na cud.

Akcja jest wyjątkowo trudna też ze względu na ukształtowanie terenu. Działania ratowników zostały opóźnione także przez błędny odwiert, kiedy nieco zboczono z planowanego kierunku.

13 stycznia mały Julen bawił się z innym dzieckiem nieopodal gospodarstwa należącego do rodziny. Chłopiec wpadł do dziury o głębokości 100 metrów, będącej pozostałością po prowadzonym w tym miejscu odwiercie.

Według świadków krótko po wypadku słyszeli odgłos płaczu 2,5-letniego Julena wydobywającego się z otworu. Kilka dni później wprowadzono tam sondę, która znalazła włosy chłopca.

W 1981 roku do podobnego incydentu doszło we Włoszech. We wsi Vermicino sześcioletni Alfredo Rampi wpadł do studni artezyjskiej. Operacja ratunkowa była transmitowana w telewizji bez przerwy przez 18 godzin. Niestety, chłopca nie udało się uratować. Jego ciało wyniesiono na powierzchnię miesiąc później.