Andrij od dwóch lat mieszka na terenie portu lotniczego Kijów-Boryspol. Bierze symboliczną kąpiel w toalecie, a pracownicy lotniska przynoszą mu kanapki i owoce. Mieszkanie jego zmarłej matki przywłaszczyła sobie opiekunka. Mężczyzna walczy o prawa do lokalu.

Obsługa portu częstuje Andrija poranną kawą. Pracownicy przynoszą mu  śniadanie, mężczyzna ma też dostęp do gorącej wody z restauracji, a symboliczną kąpiel bierze w lotniskowej toalecie. Szkoda go. Jak można nie dać mu chleba? - pyta Łarisa Koszowa, pracownik portu.

Andrij przez wiele lat mieszkał w USA. Na Ukrainę wrócił po śmierci matki. Okazało się jednak, że mieszkanie po zmarłej przywłaszczyła sobie jej opiekunka. Mężczyzna koczuje na lotnisku od 2 lat, ale jak przyznaje, nie podda się w walce o lokum.

Rzecznik portu lotniczego Kijów - Boryspol Oksana Ożogowa, mając wgląd do dokumentów ze służby społecznej, przyznaje, że problemu Andrija na razie nie można rozwiązać. Dodaje też, że władze lotniska nie mają żadnych podstaw prawnych, aby zabronić mu pobytu.

W wolnej chwili, a tych Andrij ma dużo, z patyczków do kawy robi statki.


(dp)