Chińska komisja zdrowia narodowego potwierdziła najgorsze obawy: nowy wirus podobny do SARS przenosi się bezpośrednio między ludźmi. Potwierdza to przypadek zarażenia się dwóch pracowników służby zdrowia.

W ciągu weekendu liczba zarażonych osób się potroiła. Wirus zaczął się rozprzestrzeniać poza zamieszkały przez 11 milionów ludzi Wuhan, miasto w środkowych Chinach. Zdiagnozowano go w Pekinie i Szanghaju. Mowa jest o 200 nowych przypadkach. Trzech pacjentów zmarło.

Wirus pojawił się też poza granicami Chin - w Japonii, Tajlandii i Korei Południowej.


Brytyjskie media piszą o obywatelu tego kraju, który pod respiratorem walczy o życie w szpitalu w Tajlandii. 32-latek poleciał tam na wakacje. Spędzał urlop w turystycznym raju - na wyspie Koh Phi Phi. Lekarze przyznają, że ma objawy podobne do tych, które wywołuje nowy wirus. Jeśli się potwierdzi, że został nim zarażony, będzie pierwszym pacjentem z Europy.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) twierdzi, że nowy szczep koronawirusa wywołał epidemię zapalenia płuc, która wybuchła pod koniec grudnia w Wuhan.

Chińskie władze zapewniają, że zintensyfikują monitorowanie wirusa w przyszłym tygodniu, gdy mieszkańcy kraju rozpoczną świętowanie Nowego Roku, przypadającego na 25 stycznia.

Na razie nie ma szczepionki na nowego wirusa. Światowa Organizacja Zdrowia przesłała do szpitali na całym świecie wytyczne, dotyczące zapobiegania zarażeniom i ich kontroli.

Na wielu międzynarodowych lotniskach, m.in. w USA, Japonii, Tajlandii, Singapurze i Korei Południowej, podróżni z Wuhan są poddawani badaniom lekarskim.

Eksperci z londyńskiego Imperial College twierdzą, że zarażonych może być ponad 1700. Obawiają się pandemii - przypominają, że kiedy wirus SARS rozprzestrzeniał się w Chinach, to władze nie zareagowały na czas. W 2003 roku zarażonych było 8 tys. ludzi, z czego 800 zmarło.