Samolot pasażerski, który rozbił się w sobotę na Półwyspie Synaj, rozpadł się na części jeszcze w powietrzu - podał rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. Jest jeszcze zbyt wcześnie na wyciąganie wniosków na temat katastrofy - podkreślono. Poinformował o tym Wiktor Soroczenko z MAK, który wcześniej zjawił się na miejscu wypadku.

Samolot pasażerski, który rozbił się w sobotę na Półwyspie Synaj, rozpadł się na części jeszcze w powietrzu - podał rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. Jest jeszcze zbyt wcześnie na wyciąganie wniosków na temat katastrofy - podkreślono. Poinformował o tym Wiktor Soroczenko z MAK, który wcześniej zjawił się na miejscu wypadku.
Zdj. ilustracyjne /KHALED ELFIQI /PAP/EPA

Airbus A321 należący do rosyjskich linii czarterowych Kogalymavia, znanych też jako Metrojet, zniknął z radarów w sobotę na wysokości blisko 9,5 km po ok. 23 minutach od startu i spadł na pustynny Półwysep Synaj, na północy Egiptu. Zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie, w większości turyści wracający z wakacji w Egipcie.

Przyczyna katastrofy jest ustalana. W sobotę egipska filia dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie podała, że to ona doprowadziła do katastrofy, jednak władze egipskie na razie przyjmują wersję o usterce technicznej. Minister lotnictwa cywilnego Egiptu Mohammed Hosam Kamal abu el-Cheir powiedział, że załoga samolotu nie wysyłała sygnału SOS.

Czarne skrzynki z samolotu znaleziono jeszcze w sobotę. W niedzielę egipscy technicy rozpoczęli analizę uzyskanych z nich zapisów, ostrzegli jednak, że odczyt może potrwać bardzo długo.

(mal)