"Z jednej strony jest to narzędzie, którym Trump się posługuje i będzie się posługiwać (…). Z drugiej strony jest to element pewnej doktryny politycznej" – powiedział na antenie Radia RMF24 prof. Michał Urbańczyk, amerykanista z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, prezes Fundacji Harlana. Gość Piotra Salaka w ten sposób skomentował wprowadzone przez prezydenta USA cła na produkty importowane. Wyjaśnił również jakie cele chce osiągnąć tym samym amerykańska administracja.

Prof. Michał Urbańczyk przyjrzał się decyzji prezydenta Stanów Zjednoczonych o wprowadzeniu znacznie wyższych ceł na towary importowane. Trump traktuje cła i taryfy jako po prostu narzędzie swojej polityki zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej - skomentował ekspert.

Według niego Trump, wraz ze swoją administracją, mają cztery cele, dla których cła i taryfy są wprowadzane.

Cały czas podkreśla się, że chodzi o walkę z imigracją i fentanylem, czyli żeby zmusić Meksyk i Kanadę do działania na granicy. Do tego kwestia deficytu handlowego i budżetowego oraz próba obniżki podatków. Reindustrializacja Ameryki, czyli powrót przemysłu z zagranicy. Ten czwarty element jest bardziej ideologiczny, czyli takie przywrócenie jakiejś słuszności i sprawiedliwości w tych relacjach handlowych - wyjaśnił amerykanista.

Z czego wynikają różnice w wysokości ceł?

W przeszłości zdarzały się sytuacje, w których Trump szybko rezygnował z pewnych decyzji. Z jednej strony jest to narzędzie, którym Trump się posługuje i będzie się posługiwać, bez wątpienia, nie ma co się łudzić, że Ameryka za czasów Trumpa z tego zrezygnuje. Z drugiej strony jest to element pewnej doktryny politycznej - mówił specjalista.

Stąd też pojawia się pytanie, czy prezydent USA mógłby ugiąć się pod reakcją wielkiego kapitału? Raczej będzie starał się zmusić wielki kapitał do tego, żeby powrócił z inwestycjami do Stanów Zjednoczonych. (...) Trump cały czas stawia się jako taki trochę patron ludu przeciwko temu wielkiemu kapitałowi. Jeśli uda mu się tu osiągnąć pewne sukcesy, to wtedy pewnie będzie tę politykę zmieniał. Jeśli mu się nie uda, tym bardziej. Wszystko zależy od tego, jak zareaguje wielki kapitał - wyjaśnił amerykanista.

Gość Radia RMF24 podał za przykład przeniesienie fabryk Apple z powrotem do Stanów Zjednoczonych.

Cła na Wietnam są wyższe niż na Chiny. Nie bez powodu, dlatego że już pojawiły się pomysły, by w momencie wybuchu wojny celnej z Chinami produkcję przenieść do Wietnamu. Dlatego właśnie Wietnam de facto, pomimo tego, że nie jest przecież kluczowym przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych, otrzymał wyższe stawki taryfowe - zauważył prof. Urbańczyk.

Na liście państw objętych cłami nie wymieniono m.in. Rosji i Białorusi, za to objęta była Ukraina. To pokazuje, (...) że Amerykanie przenoszą ten punkt ciężkości swojego zainteresowania na Azję i na Pacyfik. Natomiast wojna na Ukrainie jest sprawą europejską. Poza tym pamiętajmy, że cały czas trwają negocjacje z Rosją i pewnie Trump tutaj nie chciał po prostu dokładać jakiegokolwiek elementu, który mógłby zostać wykorzystany przez Putina - powiedział specjalista.

"Trumpizm" zostanie na dłużej

Obserwatorzy międzynarodowi sugerują, że Donalda Trumpa nie da się przeczekać. Ukształtowała się tym samym nowa ideologia "trumpizmu", która być może zostanie z nami na dłużej. Według gościa rozmowy jest to jeden z powodów, dla których na stanowisko wiceprezydenta wybrano J.D. Vance’a.

Trump zdecydował się na wybranie kogoś, kto ma pokazać, że jest jego zwolennikom, że mamy przyszłość. (...) "Ja wam daję pewną perspektywę". Mamy młodego wiceprezydenta, który może zostać prezydentem i w ten sposób możemy myśleć o całej dekadzie naprzód - wyjaśnił ekspert.

Jego zdaniem administracja amerykańska ma pewną długofalową politykę. Właściwie zestawiając strategie bezpieczeństwa narodowego z początków pierwszej kadencji obecnego prezydenta i Bidena, nie ma między nimi dużych różnic.

Wydaje mi się, że pewnie Trump i jego administracja będą próbowali kilku sposobów na to, żeby wygrać tę rywalizację z Chinami. Jednym z nich jest rzeczywiście przeciągnięcie Rosji albo przynajmniej rozerwanie tych więzów rosyjsko-chińskich. Pytanie tylko, (...) czy np. Chiny na to pozwolą? Dla Chin sytuacja, w której Rosja ściśle by współpracowała z Europą i nie byłaby z nią skonfliktowana, to de facto tak naprawdę oznacza okrążenie i koniec marzeń o globalnym mocarstwie - mówił prof. Michał Urbańczyk.

Opracowanie: Natasza Pankratjew

 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.