Prywatny zleceniodawca, który zatrudnia rzemieślnika na czarno, w przypadku wadliwie przez niego wykonanej pracy nie może domagać się usunięcia usterek. Tak orzekł w czwartek niemiecki Trybunał Federalny (BGH) w Karlsruhe.

Umowa, która narusza ustawę o zwalczaniu pracy na czarno, jest nieważna - powiedziała rzeczniczka BGH Dietlind Weinland. Zleceniodawca nie może w związku z tym dochodzić roszczeń związanych z wadliwie wykonanym zleceniem - wyjaśniła.

Powódka zleciła rzemieślnikowi wykonanie kamiennego podjazdu przed swoim domem w okolicach Kilonii, na północy Niemiec. Zapłatę w wysokości 1800 euro wręczyła mu w gotówce, bez rachunku i należnych podatków. Po stwierdzeniu niedoróbek, właścicielka domu zaskarżyła do sądu wykonawcę, domagając się wykonania poprawek na jego koszt.

Sąd niższej instancji oddalił skargę. Trybunał Federalny, który jest najwyższą instancją sądową w Niemczech w sprawach cywilnych, potwierdził wcześniejszy wyrok.

Orzeczenie spotkało się z powszechną aprobatą. Nie chcemy pracy na czarno - oświadczył przedstawiciel Izby Rzemieślniczej. Niemiecka centrala związkowa DGB uznała wyrok za krok "wspierający uczciwą pracę i zniechęcający do pracy na czarno". Minister finansów Szlezwiku-Holsztyna Monika Heinhold uznała decyzje sędziów za "prawidłowy sygnał". Trzeba mieć tupet, żeby unikając podatku oszukać państwo, a następnie domagać się pomocy od sądu - powiedziała.

Chytry dwa razy traci
- skomentowała wyrok sądu telewizja publiczna ZDF. Jej zdaniem do obydwu uczestników sporu wkrótce zgłosi się prokuratura w związku z popełnieniem przestępstwa podatkowego.

Zdaniem eksperta finansowego Friedricha Schneidera, badającego od lat szarą strefę, obroty poza kontrolą państwa wynoszą rocznie 340 mld euro, co stanowi 13,2 proc. produktu krajowego brutto Niemiec.

(jad)