Pomysłowi Brytyjczycy sami rozwiązują drogowe problemy. 62-letni Mike Watts wziął sprawy we własne ręce, gdy jedna z głównych tras w hrabstwie Somerset została zamknięta. Wynajął pobliskie pole i zbudował własną drogę, która omija remont. Postawił na niej budkę i pobiera opłaty.


Biorąc sprawy w swoje ręce, Mike Watt dał przykład dla każdego, kto kiedykolwiek narzekał na stan usług naprawy dróg publicznych. 

Kierowcy, którym nie uśmiecha się 20-kilometrowy objazd, płacą dwa funty za możliwość skorzystania ze skrótu. Brytyjczyk wydał na budowę 150 tys. funtów z własnej kieszeni. Jak twierdzi, suma ta powinna się zwrócić, zanim główna droga zostanie ponownie otwarta w grudniu, przed świętami. 

Mike Watt zaznacza, że jego droga będzie czynna 24 godz. na dobę, siedem dni w tygodniu. Remont trasy najbardziej odczuli miejscowi kierowcy. Nasze rachunki paliwa wzrosły z 25 funtów na tydzień do 60 - mówi  Laura Fenton, mieszkanka pobliskiego Kelston. Otwarcie tymczasowej 365-metrowej drogi znacznie ułatwiło kierowcom dojazd. 

Zdaniem obserwatorów, pomysłowy biznesmen powinien otrzymać nagrodę. Jest jednym z wielu Brytyjczyków, którzy samodzielnie rozwiązują problemy, z którymi państwo nie potrafi sobie poradzić. Mike Watts nie ukrywa, że urząd odpowiedzialny za nadzór robót drogowych wcale nie był zachwycony pomysłem zbudowania prywatnej drogi, która miałaby pomóc kierowcom zaoszczędzić czas i benzynę. Jego przedsięwzięcie było skrupulatnie sprawdzenie przez biurokratów, zarówno pod względem technicznym jak i pod względem bezpieczeństwa. Brytyjczyk doskonale spełnił oficjalne wymogi i drogę otwarto bez przeszkód. 

(acz)