Z przyzwoitości, czy może raczej ze strachu? Niezależnie od prawdziwej motywacji piętnastu menadżerów AIG zdecydowało się oddać wielomilionowe premie, które firma przyznała im, mimo tragicznej kondycji finansowej i korzystania z pomocy rządu. Ekstra wynagrodzenia kosztowały podatników ponad 165 milionów dolarów.

Z tej sumy na razie udało się odzyskać 50 milionów, ale prokurator stanu Nowy Jork ma nadzieję na odzyskanie jeszcze kolejnych 30 milionów dolarów, czyli połowę wszystkich wypłaconych premii. Te otrzymało ponad trzysta osób, ale część z nich to obcokrajowcy. Na nich trudniej cokolwiek wymusić. Mało kto wierzy bowiem w to, że menadżerowie oddają pieniądze w wyniku nagłych wyrzutów sumienia. To raczej efekt groźby prokuratora, że ujawni nazwiska beneficjentów.

Ponieważ i bez tego pracownicy AIG dostają pogróżki i opuszczają biura wyjściem pożarowym, część menadżerów wolała oddać pieniądze i odzyskać święty spokój. Zresztą kogo jak kogo, ale akurat tych ludzi stać na taki gest. Patrząc na wysokość premii, można się tylko domyślać, jakie otrzymywali podstawowe wynagrodzenie.