​Policja w Tatarstanie zatrzymała poszukiwanego od prawie 10 lat seryjnego mordercę kobiet. "Maniak znad Wołgi" zamordował co najmniej 26 starszych kobiet.

Do zbrodni dochodziło w latach 2011 i 2012 na terenach nadwołżańskiego i uralskiego dystryktu federalnego, m.in. w Kazaniu, Niżnym Nowogrodzie i Permie. Jego ofiarami były starsze kobiety w wieku od 75 do 90 lat, wszystkie też mieszkały w tzw. chruszczowkach. Według policji sprawca podawał się np. za pracownika pomocy społecznej lub elektryka, a gdy udawało mu się wejść do mieszkania to dusił swoje ofiary np. ręcznikiem lub kablem od żelazka. Po wszystkim kradł pieniądze i kosztowności. Miejsce zbrodni czyścił środkami dezynfekującymi, by zmylić psy tropiące.

Przez lata mężczyzna był poszukiwany, jednak bezskutecznie. Jedna z jego ofiar nie umarła, tylko straciła przytomność i opowiedziała o wszystkim policji. Innym razem zarejestrowała go kamera monitoringu. Podczas jednego z napadów przyłapał go syn zamordowanej kobiety, jednak sprawcy udało się wyskoczyć przez okno trzeciego piętra. Potem morderca napadał wyłącznie osoby, które mieszkały nie wyżej niż na drugim piętrze.   

Proponowano miliony rubli nagrody za jakiekolwiek informacje, które mogłyby pomóc w jego identyfikacji. W 2017 roku ogłoszono, że sprawca prawdopodobnie pochodzi z Tatarstanu i uczył się w jednej z kazańskich szkół.

Dopiero dzisiaj, po latach poszukiwań, rosyjska policja poinformowała, że udało im się w tej sprawie zatrzymać 38-letniego Radika Tagirowa, mieszkańca Kazania. Mężczyzna pracował tu jako mechanik. Był w przeszłości skazany za kradzież.

Tagirow podczas przesłuchania rozpłakał się i opowiedział, jak popełnił pierwsze morderstwo. Chciałem jeść, mieszkałem na ulicy - mówił. Powiedział, że dusił swoje ofiary, bo uważał tę metodę za najmniej bolesną. Nie był w stanie podać, ile dokładnie osób zabił. Policja oskarżyła go o zabójstwo 26 osób. W przeszłości "maniakowi znad Wołgi" przypisywano zabójstwo 32 osób.