Prawdopodobnie granat został wrzucony na teren cmentarza Orląt Lwowskich. Ładunek nie spowodował zniszczeń - informuje korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Z kolei jak ustalił reporter RMF FM Paweł Balinowski polski konsul był na miejscu eksplozji. Jest również cały czas w kontakcie ze służbami, które badają sprawę - usłyszeliśmy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Pierwszych ustaleń można się spodziewać być może jeszcze dziś - twierdzi resort.

Polskie MSZ informuje w komunikacie, że "w wyniku eksplozji nikt nie został poszkodowany; wybuch nie spowodował też uszkodzeń mogił ani elementów architektonicznych. Władze miejscowe niezwłocznie podjęły działania wyjaśniające" - podkreślono w notatce.

Według dyrektora Muzeum "Cmentarz Łyczakowski" Mychajła Nahaja, na trawniku w odległości 15 metrów od pomieszczeń gospodarczych cmentarza doszło do niewielkiego wybuchu.

Wygląda na to, że przez mur ktoś rzucił na trawnik niezidentyfikowany przedmiot. (...) Od siły wybuchu powstał dołek o średnicy 30 centymetrów - powiedział Nahaj, cytowany przez portal internetowy Rady Miejskiej Lwowa.

"Kategorycznie potępiam ten akt wandalizmu, do którego doszło tuż przy cmentarzu" - napisał na Twitterze szef MSZ Ukrainy.

Lwowska policja wszczęła śledztwo z artykułu o czynie chuligańskim. Grozi za to od trzech do siedmiu lat więzienia.

Polskie MSZ na razie czeka z oficjalną reakcją dyplomatyczną w sprawie incydentu na cmentarzu, do momentu otrzymania raportu od ukraińskich służb.

Cmentarz Obrońców Lwowa, nazywany Cmentarzem Orląt, jest autonomiczną częścią Cmentarza Łyczakowskiego.

(ug)