Fatalna pogoda na Alasce uniemożliwia ponowne dotarcie do wraku samolotu, który rozbił się w Parku Narodowym Denali. Na pokładzie maszyny byli Polacy. Do katastrofy doszło na wysokości około 3200 metrów, blisko wierzchołka masywu górskiego Thunder Mountain. Na miejsce dotarł przedstawiciel biura, które organizowało wyjazd.

Fatalna pogoda na Alasce uniemożliwia ponowne dotarcie do wraku samolotu, który rozbił się w Parku Narodowym Denali. Na pokładzie maszyny byli Polacy. Do katastrofy doszło na wysokości około 3200 metrów, blisko wierzchołka masywu górskiego Thunder Mountain. Na miejsce dotarł przedstawiciel biura, które organizowało wyjazd.
Alaska /Bogdan M. Kwiatek /

Organizator na miejscu skorzystał z usług renomowanej firmy o długoletniej tradycji, specjalizującej się w lotach na Alasce. To do niej należał samolot. Bogdan Kwiatek, który wielokrotnie brał udział w wyprawach na Alaskę, w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim, powiedział, że cała południowo-wschodnia Alaska przykryta jest gęstymi chmurami. To jest wielki masywny front. Gruba warstwa chmur. Ratownicy czekają na okno pogodowe. Kiedy pogoda się poprawi, będą mogli wyruszyć. Spróbują ponownie dotrzeć do wraku samolotu - podkreślił.


Wszystkie służby w pogotowiu czekają na poprawę pogody. W pierwszej kolejności mają być wydobyte ciała Polaków. Rozpoczną się też poszukiwania pilota. On jedyny przeżył samo uderzenie. Potem próbował kontaktować się z wieżą lotniska Talkeetna, ale połączenie przerwano. Kiedy w weekend dotarli na miejsce ratownicy, Craiga Lysona nie było na miejscu. Uznano, że nie żyje. 

Samolot znajduje się w pobliżu przepaści. Akcje przerwano, bo panują na tej wysokości bardzo złe warunki. Na możliwość dotarcia na miejsce czekają też śledczy z Federalnej Administracji Lotniczej oraz Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, którzy zajmą się ustalaniem okoliczności tej tragedii.

To pierwszy poważny wypadek lotniczy od 20 lat


Bogdan Kwiatek pojechał na miejsce by w imieniu biura, które organizowało wyjazd być w kontakcie z służbami, które przeprowadzą akcję, jak tylko poprawi się pogoda. Zabezpieczy też prywatne rzeczy uczestników wyprawy, które pozostały choćby w samochodzie przy lotnisku.  

Nie ma takiej możliwości, by dzisiaj, a być może nawet jutro, ktokolwiek dotarł do wraku - podkreśla i dodaje, że zlokalizowanie w poniedziałek przy takich warunkach wraku to wielki wyczyn.  


Bogdan Kwiatek wielokrotnie brał udział w wyprawach na Alaskę. Ja prowadzę wycieczki na Alasce od 16 lat. Pierwszy raz byłem tutaj 25 lat temu. Alaska mi się nie nudzi. Przejechałem wszystkimi drogami. Ale w wiele miejsc trzeba dolecieć lub dopłynąć. Nie byłem w nich. To jest cały fascynujący region, gdzie przyroda rządzi człowiekiem a nie człowiek przyrodą. Wszędzie zdarzają się wypadki. Tutaj od ponad 20 lat nie było większego wypadku lotniczego. Także dla nas jest to dramat. Zwłaszcza dla nas, dla Polaków. Polaków tu przyjeżdża sporo. Pech się zdarzył. I musimy się z nim zmierzyć - podkreśla.

(mch)