Czterech polskich turystów było na pokładzie niewielkiego samolotu, który w miniony weekend rozbił się w pobliżu Thunder Mountain na Alasce – taką informację podała KTVA, stacja telewizyjna z Alaski. Jedna osoba wciąż jest poszukiwana.

Do katastrofy doszło 4 sierpnia. Samolot typu Havilland Beaver rozbił się 22,5 km na południowy zachód od Denali, w pobliżu szczytu Thunder Mountain, na wysokości przekraczającej 3 tys. metrów, na bardzo stromym zboczu pokrytym śniegiem oraz lodem . Jak podaje telewizja KTVA do niewielkiego samolotu po dwóch dniach poszukiwania dotarły ekipy ratunkowe, wykorzystując krótka poprawę pogody w okolicy, w której doszło do katastrofy. Jeden z ratowników został z helikoptera opuszczony na zbocze, na którym leży wrak.

Ratownik odnalazł ciała czterech osób. Piąta, uznana na razie za zaginioną, najprawdopodobniej nie żyje. 

Nie było śladów stóp czy innych śladów prowadzących od miejsca (wypadku), ani żadnych znaków pozwalających sądzić, że któryś z pasażerów oddalił się od samolotu - poinformowały służby ratownicze. 

Personel Parku Narodowego Denali, gdzie doszło do katastrofy, poinformował już wcześniej, że pasażerowie samolotu byli Polakami, ale do czasu poinformowania rodzin ich tożsamość nie zostanie podana do wiadomości publicznej.

Ratownicy podejrzewają, że samolot rozbił się prawdopodobnie w drodze powrotnej na lotnisko. Amerykańskie służby kontynuują poszukiwania zaginionej osoby. 

(nm)