Sześć pojazdów z inspektorami ONZ wyjechało z hotelu w Damaszku na przedmieście syryjskiej stolicy, gdzie w zeszłym tygodniu zginęli cywile, zatruci gazem bojowym - informuje Reuters, powołując się na naocznego świadka. Ekipie inspektorów - specjalistów ds. broni chemicznej - towarzyszy karetka pogotowia i eskorta syryjskich sił bezpieczeństwa.

Syryjska opozycja oskarżyła w zeszłym tygodniu siły reżimu prezydenta Baszara el-Asada o użycie na przedmieściach Damaszku gazu bojowego i spowodowanie śmierci od kilkuset do 1300 osób. Reżim stanowczo zaprzecza oskarżeniom.

Władze Syrii zgodziły się wczoraj dopuścić inspektorów ONZ na miejsce ubiegłotygodniowego domniemanego ataku chemicznego na przedmieściach Damaszku. Zdaniem władz USA jest już jednak zbyt późno na przeprowadzenie tam wiarygodnych badań.

Zastrzegający sobie anonimowość wyższy przedstawiciel władz USA zbagatelizował zgodę rządu Syrii na przybycie inspektorów ONZ. Na obecnym etapie jakakolwiek opóźniona decyzja reżimu o dopuszczeniu ekipy ONZ będzie uważana za zbyt późną, by być wiarygodną również dlatego, że dostępne dowody uległy znacznemu rozproszeniu w rezultacie prowadzonego przez reżim ostrzału i innych świadomych działań w ciągu ostatnich pięciu dni - powiedział.

Według niego strona amerykańska wciąż analizuje uzyskane przez własne służby wywiadowcze i partnerów międzynarodowych informacje, by prezydent Barack Obama "mógł podjąć opartą o informacje decyzję na temat tego, jak odpowiedzieć na to pozbawione skrupułów użycie broni chemicznej".

Szef Pentagonu Chuck Hagel poinformował wczoraj, że amerykańskie siły zbrojne są gotowe do podjęcia akcji zbrojnej wobec Syrii, jeśli taką decyzję podejmie prezydent Barack Obama.

(mpw)